Faworyt tego spotkania był jeden i to zdecydowany. Arka Gdynia wysoko wygrała dwa pierwsze mecze w sezonie i to na wyjeździe. 5-0 w Pucharze Polski, potem 4-0 na ligową inaugurację. Z kolei Puszcza uległa u siebie I-ligowemu beniaminkowi Resovii, aż 0-3. Scenariusz tego spotkania był zatem łatwy do przewidzenia. Goście stali na własnej połowie, a gospodarze starali się złamać ich obronę. Tak to wyglądało w pierwszej części spotkania. Jeszcze przed upływem kwadransa gry powinno być 1-0 dla gospodarzy, bo Mateusz Młyński nie trafił do opuszczonej już w zasadzie bramki. To jeden z niewielu piłkarzy Arki, którzy spadli z nią z Ekstraklasy w sezonie 2019/20. Potem blokowany był Adam Deja, wreszcie tuż przed przerwą niecelnie głową strzelał, najlepszy wśród arkowców w tym elemencie (przynajmniej zdaniem Tomasza Korynta) Maciej Jankowski. Charakterystyczne, że mimo kilkunastu transferów główne role w tej części spotkania grali piłkarze od dawna będący w Arce. Niezbyt widoczni byli ci, którzy mieli rozdawać karty w środku pola - Szymon Drewniak i Juliusz Letniowski. Paradoksalnie to schowani za podwójną czy wręcz potrójną gardą goście mieli w pierwszej połowie najlepszą szansę, gdy po rzucie rożnym z najbliższej odległości niecelnie główkował kapitan Puszczy, Michał Czarny. Chwilę później ta sytuacja zemściła się, po rzucie rożnym w polu karnym ewidentnie faulowany był Adam Danch. Rzut karny w doliczonym czasie gry na bramkę zamienił wypożyczony z Lecha Poznań Juliusz Letniowski. Drugą połowę niespodziewanie lepiej zaczęli przestraszeni wcześniej zawodnicy Puszczy. Po rzucie rożnym bliski szczęścia i wyrównania był znany z występów w Wiśle Kraków, Słowak Erik Czikosz. To nie był wystarczający sygnał ostrzegawczy dla gdynian. W 56. minucie piękną solową akcję przeprowadził Hubert Tomalski i z dystansu, potężną bombą pokonał Daniela Kajzera. 1-1. Jedynie chwilę zapowiadało się na niespodziankę. Siedem minut później Letniowski posłał piłkę wzdłuż bramki i piłkę do siatki wbił Maciej Jankowski. Niespodziewanie potem spotkanie bardzo się zaostrzyło. A jeszcze bardziej niespodziewanie najostrzej grającym zawodnikiem był Letniowski, którego postura kompletnie nie predestynuje go do takiej gry. Dwa bardzo ostre wejścia i reżyser gry gdynian w 74. minucie wyleciał z boiska z czerwona kartką. Na efekty gry w przewadze nie trzeba było czekać długo. Cztery minuty później dośrodkowanie najlepszego w szeregach Puszczy Tomalskiego i Ukrainiec Jewhen Radionow pięknym strzałem głową pakuje piłkę do siatki. 2-2. Koniec emocji? A skąd! Kontratak Arki i Młyński odzyskuje prowadzenie dla gospodarzy. 3-2! Tak zostało już do końca. To był nadspodziewanie dobry mecz i ostrzeżenie dla Arki, że nikt przed nią w I lidze się nie położy. Wie o tym trener Ireneusz Mamrot, który w tygodniu poprzedzającym mecz mówił: - Nasze transfery były krytykowane, a nagle wygraliśmy dwa mecze i są głosy, iż jesteśmy jak Barcelona. Tak nie jest. Za wcześnie na wyciąganie wniosków, gdyż zespół jest na nowo budowany. Jeszcze mamy dużo do poprawy. Nikt nie odleciał. Ten mecz jedynie słowa trenera potwierdził. Zwłaszcza w defensywie czeka gdynian jeszcze wiele pracy. MS Arka Gdynia - Puszcza Niepołomice 3-2 (1-0) Bramki: 1-0 Letniowski (45. - z rzutu karnego), 1-1 Tomalski (56.), 2-1 Jankowski (63.), 2-2 Radionow (77.), 3-2 Młyński (79.). Arka Gdynia: Kajzer - Kasperkiewicz, Kwiecień, Danch, Marciniak - Mazek (61. Siemaszko), Deja, Drewniak, Letniowski, Młyński - Jankowski (78. Wolsztyński).Puszcza Niepołomice: Górski - Czikosz, Czarny (46. Mikołajczyk), Stefanik, Bartków - Bartosz (46. Żurek), Serafin, Żytek, Klec (75. Spławski), Tomalski - Radionow. Czerwona kartka: Juliusz Letniowski (74. minuta, Arka, za drugą żółtą).