Hiszpan przed rozpoczęciem meczu odebrał nagrodę dla najlepszego zawodnika poprzedniego sezonu w pierwszej lidze przyznaną przez Polski Związek Piłkarzy. Pirulo strzelił 12 goli i miał osiem asyst. Wręczył ją prezes Euzebiusz Smolarek, były reprezentant Polski. Trener Kibu Vicuna postawił niemal na tych samych zawodników, co tydzień temu. Gdyby nie musiał, to pewnie nic, by nie zmienił. Tyle że kontuzji doznał Antonio Dominguez. W podstawowym składzie Hiszpana zastąpił Mikkel Rygaard. Przed sezonem Duńczyk zapewniał, że w końcu pokaże umiejętności i zacznie spełniać pokładane w nim nadzieje. Teraz dostał szanse, by to udowodnić. Gospodarze byli zdecydowanymi faworytami. Dla Skry sukcesem będzie utrzymanie, a łodzianie walczą o powrót do ekstraklasy. Spotkanie z beniaminkiem rozpoczęli bardzo spokojnie i bez pośpiechu. Jakby byli pewni swego, że bramki są tylko kwestia czasu, ale nie spodziewali się, kto będzie strzelcem pierwszej. Tym bardziej że pierwsze ostrzeżenie wysłali właśnie ełkaesiacy. Pirulo w swoim stylu zszedł z prawej strony do środka i kopnął lewą nogą. Nikodem Sujecki piłkę złapał na raty. Chwilę później to jednak niespodziewanie Skra cieszyła się bramki. Z prawej strony dośrodkował Szymon Szymański, Adam Mesjasz wygrał pojedynek główkowy i piłka po jego strzale wpadła do siatki. Bramka podziałała na gospodarzy, którzy ruszyli do ataków. I potrzebowali tylko siedem minut, by wyrównać. Mogli nawet szybciej, ale strzał Bartosza Szeligi odbił Sujecki. W końcu Pirulo zagrał do Mateusza Bąkowicza, który podał w pole karne, a Stipe Jurić ładnym uderzeniem piętą zdobył pierwszego gola w barwach ŁKS. Bramka jakby zadowoliła gospodarzy. Oczywiście cały czas częściej byli przy piłce i częściej strzelali (10-4 do przerwy), ale kilka wypadów Skry było bardzo groźnych. Tydzień temu w Tychach łodzianie grali dużo lepiej. Wtedy np. szalał Javi Moreno, którzy stwarzał przewagę indywidualnymi atakami. W niedzielę jakby nie było go na boisku. Po zmianie stron ŁKS ruszył do ataków. W ciągu siedmiu minut więcej razy zagroził bramce Skry niż przez całą pierwszą połowę, ale strzały były blokowane albo bardzo niecelne (Pirulo). Goście kilka razy wyprowadzili groźne kontrataki, ale zawsze czegoś brakowało. Łódzka drużyna nie potrafiła wykorzystać swojej ofensywnej siły. Trochę lepiej po przerwie grał Moreno, ale wciąż bez spodziewanych efektów. Bardzo długo niewidoczny był Michał Trąbka, a Pirulo miał tylko przebłyski. Nie było widać pomysłu ŁKS, jak poradzić sobie z obroną Skry. Pomogli rywale - w 71. minucie częstochowianie popełnili błąd - za krótko wybili piłkę. Ta trafiła do Trąbki, który wyłożył ją do Pirulo. Niepilnowany Hiszpan na 11. metrze jakby wykonywał rzut karny - strzelił pewnie i nie dał szans Sujeckiemu. Osiem minut później ŁKS pokazał jak wyprowadzić kontratak. Pirulo podał w pole karne, a tam Maciej Wolski uprzedził rywala i strzałem głową zdobył trzeciego gola. Goście walczyli do końca i po akcji kuzynów rozmiary porażki zmniejszył Kamil Wojtyra. ŁKS - Skra Częstochowa 3-2 (1-1) Gole: Jurić (19.), Pirulo (71.), Wolski (79.) - Mesjasz (12.), K. Wojtyra (87.) ŁKS: Kozioł - Bąkowicz, Dąbrowski (46. Monsalve), Marciniak, Szeliga - Rozwandowicz (64. Tosik) - Pirulo (85. Kelechukwu), Trąbka, Rygaard (64. Wolski), Moreno - Jurić (76. Janczukowicz). Skra: Sujecki - Brusiło, Krzyżak, Mesjasz, Winiarczyk - Stromecki, Szymański (77. D. Wojtyra) - Napora (65. Kwietniewski), Nocoń, Niedbała (83. Lukoszek) - Mas (77. K. Wojtyra). Sędzia: Dominik Sulikowski. Żółte kartki: Jurić, Szeliga - Niedbała, Szymański. ak