W 80. minucie w boczny sektor pola karnego ŁKS-u wbiegł z piłką Szymon Zalewski. Zawodnik GKS-u Jastrzębie wygrał pozycję z Adrianem Klimczakiem i wydawało się, że ma otwartą drogę do zbliżenia się do bramki i oddania strzału. Nagle Zalewski upadł na murawę, a sędzia Damian Kos natychmiastowo odgwizdał rzut karny. Decyzja ta nie spodobało się "Łodzianom", którzy zaczęli protestować i dyskutować z arbitrem. W tym spotkaniu dostępny był system VAR, który obsługiwali Dominik Sulikowski i Marcin Borkowski. VAR-owcy nie dopatrzyli się błędu arbitra, zatem powstrzymali się od interwencji, a decyzja o rzucie karnym została podtrzymana. "Jedenastkę" na bramkę zamienił Dawid Witkowski i w ten sposób ustalił wynik spotkania na 2-2. ŁKS Łódź - GKS Jastrzębie. Czy rzut karny był prawidłowy? Oglądając tę sytuację, naprawdę trudno dopatrzyć się tutaj czegokolwiek. Niestety, ale z dostępnych powtórek nie widać miejsca, w którym mogłoby dojść do przewinienia i rzutu karnego. Wygląda to na perfidną symulację, gdyż kontakt raczej nie zaistniał. Zastanawiam się zatem, czy sędziowie VAR mieli do dyspozycji ujęcia z innych kamer, ale niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie. Uważam, że z powtórek, które zostały zaprezentowane widzom nie da się stwierdzić, że rzut karny był prawidłowy. Jeżeli VAR-owcy nie mieli dostępu do innych ujęć, to jestem naprawdę w szoku, że nie zdecydowali się na korektę decyzji boiskowej. W rozgrywkach Fortuna 1 ligi jest dostępny system VAR "light", czyli ograniczony i uboższy niż ten, do którego przyzwyczailiśmy się w Ekstraklasie. W tej wersji tego systemu sędziowie muszą mieć dostęp do minimum czterech kamer, a także nie mają do dyspozycji systemu, który pozwoli na wyrysowywanie linii spalonego. W spotkaniu ŁKS - GKS Jastrzębie prawdopodobnie nie było dużo kamer, a zatem szansa na dokładną analizę zdarzenia z różnych ujęć jest niestety minimalna... Z tego co wiem, kluczowy w takich sytuacjach jest opis sędziego boiskowego, który mówi VAR-owcom, jak widział daną sytuację i kiedy doszło do ewentualnego przewinienia. Następnie arbitrzy przed monitorami albo uznają to za prawidłową interpretację, albo informują sędziego, że było to jednak nieco inaczej i rekomendują obejrzenie sytuacji. Niestety nie wiemy, jaka była komunikacja pomiędzy arbitrami i zapewne się nigdy nie dowiemy. Sytuacja ta budzi spory niesmak, ponieważ z dostępnych powtórek wydaje się, że rzutu karnego być nie powinno, gdyż Szymon Zalewski po prostu podwinął nogi i symulował, a do kontaktu między zawodnikami raczej nie doszło.