Faworytami tego meczu byli niewątpliwie kielczanie, którzy w inauguracyjnym spotkaniu zremisowali w Głogowie z Chrobrym 1-1 i oczekiwali premierowego zwycięstwa w obecnym sezonie ligowym. Z takim samym założeniem stawili się w Kielcach jastrzębianie, którzy przed tygodniem przegrali aż 0-4 z Arką Gdynia. Podopieczni Pawła Ściebury fatalnie rozpoczęli starcie z innym ze spadkowiczów z PKO BP Ekstraklasy. Kielczanie bowiem już w 2. minucie objęli prowadzenie za sprawą doświadczonego Jacka Kiełba. Niespełna dwadzieścia minut później Korona prowadziła już 2-0, a na listę strzelców wpisał się Paweł Łysiak. Zanosiło się, że gospodarze mogą odnieść bardzo wysokie zwycięstwo, ale kilka minut później przyjezdni odpowiedzieli trafieniem Daniela Rumina. Wychowanek Rakowa Częstochowa, który do GKS-u trafił z drugoligowej Skry Częstochowa, strzelił z kilku metrów gola kontaktowego. Do przerwy, po ciekawym, emocjonującym i toczonym w szybkim tempie meczu Korona prowadziła 2-1. W drugiej połowie także było interesująco, a dramaturgii nie brakowało w końcowych minutach. W 82. minucie w obozie przyjezdnych zapanowała euforia, ponieważ do wyrównania doprowadził Marek Mróz. Warto zaznaczyć, że zanim ekipa z Górnego Śląska zdobyła drugą bramkę, trener miejscowych Maciej Bartoszek w odstępie sześciu minut dokonał aż pięciu zmian, co mogło mieć wpływ na reorganizację gry i utratę gola. Mogło nawet wydawać się, że znakomity "comeback" jastrzębian sprawi, że GKS powalczy jeszcze na finiszu rywalizacji o pełną pulę. Faktycznie, kibice byli świadkami jeszcze jednego gola, ale ku ich uciesze, strzelił go z rzutu karnego Emile Thiakane, który kompletnie zmylił stojącego w bramce, a w zasadzie tańczącego "Dudek Dance" Mariusza Pawełka. Korona rzutem na taśmę zapewniła sobie zwycięstwo 3-2, ale i GKS zaprezentował się z dobrej strony w ciekawym meczu. KN Korona Kielce - GKS Jastrzębie 3-2 (2-1) Bramki: 1-0 Kiełb (2.), 2-0 Łysiak (21.), 2-1 Rumin (27.), 2-2 Mróz (82.), 3-2 Thiakane (89.)