Została ostatnia prosta, dziesięć kolejek do końca sezonu I-ligowego - najwyższy czas, aby oddzielić chłopców od mężczyzn. Wybitnie chłopięca jest drużyna samodzielnego lidera drugiego frontu - Lechia Gdańsk. Biało-Zieloni nie bez kozery nazywani "najmłodszą drużyną szczebla centralnego" wystawili w piątek w meczu przeciw Zagłębiu Sosnowiec skład o średniej wieku 23,7 roku. Wygrana lidera 4-0 z to był najniższy wymiar dla "czerwonej latarni" tabeli, sam Słowak Tomas Bobcek mógł mieć hat-tricka, ostatecznie skończył bez bramki na koncie. To tylko jeden mecz drużyn będących w skrajnie odmiennej sytuacji, ale widać jak długą drogę pokonała drużynę Lechii od jesiennego meczu w Sosnowcu, gdy po szalonym meczu uległa 2-5. Wszystko zmieniło się w gdańskiej szatni na lepsze, gdy do Lechii przybył Anglik Kevin Blackwell, który oficjalnie pełni funkcję dyrektora technicznego, a w praktyce podział obowiązków między nim, a trenerem Szymonem Grabowskim wygląda jak w brytyjskim modelu manager-coach. Nie wiadomo, dlaczego gdański klub nie ogłosi oficjalnie układu angielskiego, ale widocznie ma swoje powody. Zwał jak zwał, każdy na tym korzysta, każdy piłkarz i trener Lechii stał się lepszy w swoim fachu pod batutą Blackwella. Trudno pozbyć się wrażenia, że w przypadku Lechii rozwój sportowy wyprzedził organizacyjny. W gdańskim klubie zapewniają, że wszystko będzie z licencją jak należy, choć na pewno nikt nie jest szczęśliwy, że klub posiada zaległości w wysokości dwóch pensji. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że to i tak ogromny postęp w porównaniu z czasem Adama Mandziary, gdy bywało, że zaległości sięgały czterech czy pięciu pensji, na szczęściu jesteśmy prostolinijni i nie będziemy nikomu wypominać co było kiedyś. Obecne władze klubu muszą jednak brać odpowiedzialność za takie działania jak ograniczenie publiki do ośmiu tysięcy widzów. Koszty kosztami, ale w ten sposób, grając na wypełnionym w 20% stadionie mody na Lechię się nie zbuduje. Zwłaszcza, że drużyna gra bardzo efektownie i jest coraz więcej chętnych, by oglądać zespół, który kroczy od wygranej do wygranej - w pięciu spotkaniach w 2024 r. Biało-Zieloni zdobyli komplet 15 punktów. Lechia liderem, Wisła na podium I ligi Za plecami lechistów plasuje się ich sąsiad z północy, lider półmetka rozgrywek - Arka Gdynia. Żółto-Niebiescy nie wygrali dwóch ostatnich meczów u siebie - Arka nie przepłynęła dwóch rzek: Wisły z Krakowa tydzień temu, a dzisiaj Odry z Opola. W drugim z tych meczów padł zasłużony raczej remis 2-2. Śnieżna aura nie sprzyjała pomysłowi na grę Arki, która preferuje dłuższe utrzymywanie się przy piłce. Z powodu nadmiaru żółtych kartek, gdynianie zagrali bez motoru napędowego ofensywy, Olafa Kobackiego. Zupełnie niespodziewanie w jego rolę w końcówce spotkania wcielił się obrońca Przemysław Stolc, który w 82. minucie technicznym strzałem zmieścił piłkę idealnie obok słupka. Tego akurat zawodnika nie podejrzewaliśmy o takie umiejętności techniczne, a jego nazwisko jest wybitnie kaszubskie - tego dnia na stadionie Arki był obchodzony "Dzień Jedności Kaszubów", pewnie stąd fajerwerki Stolca. Cztery punkty do Arki traci Wisła Kraków, która wdrapała się na najniższy szczebel I-ligowego podium. "Biała Gwiazda" w piątek długo męczyła się z Miedzią Legnica, która jest spadkowiczem z Ekstraklasy, jednak od czego ma Angela Rodado. Hiszpański snajper w końcówce dwa razy trafił do siatki i z 14 golami zrównał się w tabeli strzelców z Łukaszem Sekulskim. Rodado jest dla Wisły Kraków bezcenny. Wisła jest na podium dlatego, że swoje mecze przegrały rewelacyjne w pierwszej części sezonu GKS Tychy i Motor Lublin. Trudno powiedzieć, które spotkanie zakończyło się większą sensacją - przegrana GKS Tychy u siebie z Chrobrym Głogów, czy wyjazdowa porażka Motoru Lublin w Rzeszowie ze Stalą, która przegrała poprzednie pięć spotkań. Oba mecze zakończyły się porażkami faworytów w stosunku 1-2. Za tydzień Motor podejmie Tychy, kto przegra raczej odpadnie z batalii o bezpośredni awans. Niedługo w strefie barażowej może być tzw. mijanka, bo jak burza idzie GKS Katowice, który rozbił dziś Podbeskidzie Bielsko-Biała aż 5-0 i ma tyle punktów w 2024 r. co Lechia Gdańsk, tyle że w sześciu meczach - jeden był zaległy z poprzedniego roku. Podbeskidziu ciągle wiatr w oczy - dziś dwie żółte kartki otrzymał obrońca Matej Senić - najpierw sprokurował rzut karny, który został obroniony, przy dobitce sprokurował kolejnego (!) i wyleciał z boiska. Z wydarzeń kuriozalnych warto odnotować dwie czerwone kartki dla piłkarzy Bruk-Bet Termaliki Nieciecza w pierwszym kwadransie spotkania z Resovią Rzeszów, ale to jeszcze nie wszystko. Grając w "9", "Słonie" sensacyjnie prowadziły z "Sovią" 1-0 do przerwy. Rzeszowianie zrozumieli jak wielka kompromitacja ich spotka, jeśli po przerwie nie wezmą się do roboty i w drugiej połowie strzelili aż cztery gole. Sprawdź tabelę Fortuna I ligi Lechia Gdańsk - Zagłębie Sosnowiec 4-0 (1-0) Polonia Warszawa - Wisła Płock 2-2 (1-1) Wisła Kraków - Miedź Legnica 2-0 (0-0) Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Resovia Rzeszów 1-4 (1-0) GKS Tychy - Chrobry Głogów 1-2 (0-1) Stal Rzeszów - Motor Lublin 2-1 (0-0) Arka Gdynia - Odra Opole 2-2 (1-1) GKS Katowice - Podbeskidzie Bielsko-Biała 5-0 (3-0) Górnik Łęczna - Znicz Pruszków 1-1 (1-0) Maciej Słomiński, INTERIA