W łódzkim klubie zapewne wciąż dobrze pamiętają, jak dwa lata temu w finale barażów Górnik wygrał przy al. Unii 1-0 i awansował do ekstraklasy kosztem ŁKS. Jesienią rewanż ełkaesiakom się udało, bo wygrali 3-2, ale to było niewielkie pocieszenie, bo trzeba było odłożyć plany awansu, jak się okazało, co najmniej na dwa lata. Zresztą wtedy szkoleniowcem ŁKS przez niecałe trzy miesiące był Ireneusz Mamrot, obecnie trener Górnika. Przed kluczowymi meczami - w 32. kolejce. - poprosił o rozwiązanie kontraktu, a kilka dni później objął posadę Jagiellonii Białystok. Kibice ŁKS skomentowali to zachowanie jako ucieczkę. Teraz piłkarze trenera Kazimierza Moskala stali przed szansą, by bardzo przybliżyć się do ekstraklasy. Wygrana w Łęcznej dałaby im dziewięć punktów przewagi nad trzecim zespołem, a bezpośrednio awansują dwa. To było też ważne spotkanie dla gospodarzy, którzy po spadku z ekstraklasy nie potrafią się pozbierać. Zajmują 13. miejsce, a ich przewaga nad strefą spadkową to sześć punktów. Wygrana dałaby im więc pewien komfort. Kryeziu trafił za drugim razem I zanim minęło sto sekund świetną okazję miał Egzon Kryeziu, ale fatalnie strzelił z około 11 metrów. Goście odpowiedzieli najpierw słabym strzałem Bartosza Szeligi, ale po uderzeniu Mateusza Kowalczyka Maciej Gostomski musiał wykazać się umiejętnościami. Obie drużyny były aktywne i stwarzały sytuacje. Kolejną miał Miłosz Kozak, ale po jego strzale skończyło się na rzucie rożnym. To było o tyle ważne, że miało konsekwencje. Po dośrodkowaniu Damiana Gąski, podanie przedłużył Karol Podliński, piłka spadła pod nogi niepilnowanego Kryeziu i Górnik objął prowadzenie. ŁKS dążył do wyrównania - znów groźnie uderzył Kowalczyk, a po nim Piotr Janczukowicz, ale Gostomski bronił z wyczuciem. Po drugiej stronie goście mieli spore problemy z powstrzymaniem Kozaka. Tyle że jego koledzy nie potrafili wykorzystać okazji, które im stwarzał. W 36. minucie zagotowało się w polu karnym łodzian, ale dopisało im szczęście i Górnik wykonywał rzut rożny. Po krótkim rozegraniu strzał Kozaka złapał jednak Bobek. Po zmianie stron ŁKS zaatakował, ale gospodarze wyglądali na przygotowanych na to. Szybko też zaczęli się odgryzać. Pierwsza groźna sytuacja - po strzale Podlińskiego i rykoszecie piłka minęła bramkę. Okazało się, że dotknęła ręki Nacho Monsalve i po wideoweryfikacji sędzia podyktował rzut karny. Z 11 metrów strzelił Gąska, ale świetnie zareagował Bobek - najpierw obronił strzał, a po chwili też dobitkę. W 68. minucie ŁKS udało się wyrównać, ale radość trwała chwilę, bo okazało się, że ręką zagrał Michał Mokrzycki. Przewaga gości jednak rosła, ale Górnik wciąż nie popełniał poważnych błędów. Czasu jeszcze było dość dużo. Przewaga gości była coraz większa, ale nie przekładało się to na sytuacje. Udało się w czwartej minucie doliczonego czasu. Po podaniu Kowalczyka w polu karnym odwrócił się Stipe Jurić i uratował ŁKS punkt.