Już w 20. sekundzie spotkania żółtą kartkę za faul otrzymał Igor Łasicki. Rzut wolny wykonywany przez Miłosza Kozaka odbił jednak Alvaro Raton. Po mocnym otwarciu Górnika, inicjatywę przejęła Wisła, ale poważniej nie była w stanie zagrozić bramce rywali. Po pierwszym kwadransie trudno było wskazać drużynę, która ma przewagę. Częściej przy piłce była Wisła, ale nie potrafiła oddać groźnego strzału. Krakowianie zmuszeni byli do ataku pozycyjnego, gospodarze czyhali na kontry. W 28. minucie gola zdobył Górnika Łęczna. Miłosz Kozak znajdował się z boku pola karnego i zdecydował się na uderzenie. Wysunięty Raton nie zdołał dotknąć piłki, ta odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Po stracie gola Wisła nie potrafiła zareagować. Co prawda krakowianie wciąż byli dłużej przy piłce, ale nie umieli przedrzeć się pod pole karne. W 39. minucie goście dopięli jednak swego. Rodado utrzymał się przy piłce, precyzyjnie podał do Goku, a ten świetnym dryblingiem wpadł w pole karne i pokonał Gostomskiego. Drugą połowę od mocnego uderzenia zaczęła Wisła. Villar znalazł się 10 metrów przed bramką Górnika, ale uderzył na siłę i niecelnie. W 51. minucie padł drugi gol dla Wisły. Uderzenie Rodado zostało zablokowane przez obrońców Górnika, ale do piłki doskoczył Villar i wpakował ją do siaki. Wisła Kraków. Odezwały się stare grzechy Później krakowianie mieli kolejne świetne okazję - Rodado posłał piłkę obok Gostomskiego, ale niemal z linii bramkowej wybił ją jeden z zawodników Górnika. A zamoment Sobczak trafił w słupek. Gospodarze do remisu doprowadzili w 86. minucie. Po rzucie rożnym piłkę do siatki z dwóch metrów wpakował Deja, który dobił strzał Podlińskiego. Tym samym odezwały się grzechy Wisły z poprzedniego sezonu, czyli fatalne krycie przy stałych fragmentach gry. Tym razem kosztowały one krakowian stratę dwóch punktów. PJ