Zapis relacji na żywo z meczu ŁKS - Śląsk Wrocław Zapis relacji na urządzenia mobilne z meczu ŁKS - Śląsk Od samego początku Śląsk wyszedł bardzo ofensywnie nastawiony. Przełożyło się to na liczbę sytuacji. ŁKS tylko w pierwszych minutach potrafił przeciwstawić się rywalom. Najlepszą sytuację w dziewiątej minucie, zmarnował Rafał Kujawa, uderzając obok bramki. Później na boisku rządzili już tylko goście. W 13. minucie objęli oni prowadzenie. Przemysław Płacheta przeprowadził rajd lewą stroną i gdy był w polu karnym, zagrał do środka. Piłkę wślizgiem próbował wybić Jan Sobociński, ale zrobił to tak niefortunnie, że trafił do własnej bramki. W pierwszej połowie Śląsk miał sporo sytuacji. Świetnie funkcjonowały zwłaszcza skrzydła. W pole karne łodzian praktycznie bez przerwy kierowana była jakaś wrzutka. W 37. minucie świetną szansę zmarnował Erik Exposito. Nie została ona jednak wypracowana po akcji oskrzydlającej, a wynikała raczej z dobrego ustawienia. Po złym podaniu Bartłomieja Kalinkowskiego, piłkę przejął Robert Pich. Słowak wbiegł w pole karne i wyłożył piłkę Hiszpanowi. Ten jednak źle przyłożył stopę i nie trafił w bramkę. Do końca pierwszej połowy Śląsk kontrolował spotkanie, ale nie podwyższył prowadzenia. W drugiej połowie lepiej prezentowali się piłkarze z Łodzi. Jednak nie potrafili zakończyć swoich akcji strzałem. Śląsk skupił się na przeszkadzaniu rywalom i robił to bardzo dobrze. Podopieczni Kazimierza Moskala mieli problem z tym, żeby znaleźć się w polu karnym rywali. Sporo było brzydkiej i ostrej gry, a mało sytuacji. W doliczonym czasie doszło nawet do przepychanek. Piłkarzom Śląska udało się jednak utrzymać prowadzenie. Po tym meczu Śląsk wskoczył na pozycję lidera, z 27 punktami. ŁKS pozostał tuż nad strefą spadkową, na 13. pozycji. ŁKS - Śląsk Wrocław 0-1 (0-1) Bramki: 0-1 Sobociński (13. samobójcza). Żółta kartka - ŁKS: Jan Sobociński, Arkadiusz Malarz, Michał Trąbka. Śląsk Wrocław: Jakub Łabojko, Matusz Putnocky, Krzysztof Mączyński. Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 5 160. ŁKS: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik, Kamil Juraszek, Jan Sobociński, Adrian Klimczak - Dani Ramirez, Dragoljub Srnic, Bartłomiej Kalinkowski (46. Łukasz Piątek), Michał Trąbka, Piotr Pyrdoł (67. Pirulo) - Rafał Kujawa (72. Jewhen Radionow). Śląsk Wrocław: Matusz Putnocky - Łukasz Broź, Israel Puerto, Wojciech Golla, Dino Stiglec - Robert Pich, Michał Chrapek (90. Damian Gąska), Jakub Łabojko, Krzysztof Mączyński, Przemysław Płacheta (82. Piotr Samiec-Talar) - Erik Exposito (60. Mateusz Cholewiak). Po meczu ŁKS - Śląsk Wrocław (0-1) powiedzieli: Vitezslav Laviczka (trener Śląska Wrocław): "To była dobra robota moich piłkarzy. Byliśmy aktywni, strzeliliśmy gola i mieliśmy jeszcze dwie okazje na kolejne trafienia. O naszym sukcesie zdecydowała organizacja gry i aktywność. Wiedzieliśmy, że ŁKS ma dobrych piłkarzy do gry kombinacyjnej, indywidualności typu Dani Ramirez. Musieliśmy zamykać im przestrzeń przed naszym polem karnym. To nam się udało i to był klucz do wygranej, ale o tym zdecydowała dobra robota całego zespołu. Zaangażowanie obu zespołów było bardzo duże. Wiedzieliśmy, jak ważny był to mecz dla nas, ale także dla ŁKS. Zawodnicy walczyli na murawie o każdą piłkę. W końcówce było za dużo emocji z obu stron, bo obie drużyny walczyły bardzo agresywnie i chciały dziś zwyciężyć. - Jesteśmy zadowoleni z trzech punktów, gry na zero z tyłu i serii trzech wygranych meczów. Szkoda, że teraz czeka nas przerwa na reprezentację, ale z drugiej strony wszyscy zawodnicy potrzebują trochę przerwy po tych 15 meczach". Kazimierz Moskal (trener ŁKS): "Trudno zebrać myśli po takim meczu, a jeszcze trudniej coś powiedzieć. Takie porażki bardzo mnie bolą, bo dla mnie to nie był mecz piłkarski w naszym wykonaniu. Rozegraliśmy coś słabego i nie wiem, co to było. Naszym największym problemem była ta okrągła kula, która gdzieś latała po boisku. Mieliśmy z tym duży kłopot. Zaczęliśmy słabo, strzeliliśmy sobie samobójczą bramkę, a potem było gorzej. To podcięło nam skrzydła. Graliśmy tylko wszerz albo do tyłu. Śląsk stanął wyżej, a my nie mając pewności baliśmy się wziąć piłkę i rozegrać. Jestem mocno zniesmaczony tym występem, bo to nie jest coś, co chciałbym oglądać. Ciężko było patrzeć na to, jak w ciągu sześciu dni zawodnicy zapomnieli, jak się gra w piłkę. Jeśli chodzi o Janka Sobocińskiego, to rzeczywiście może była to moja wina, biorę to na siebie, bo sam zdecydowałem, że będzie kapitanem. Może za bardzo obciążyłem go odpowiedzialnością i przez to był zbyt spięty".Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy