Kliknij, by przejść do relacji na żywo z meczu ŁKS - Arka Gdynia Relacja na żywo na urządzenia mobilne z meczu ŁKS - Arka Starcie z gdynianami było dla Arkadiusza Malarza debiutanckim meczem w barwach ŁKS-u. Ten pojedynek, choć wyjątkowy, nie będzie jednak przez niego miło wspominany. Były golkiper Legii Warszawa już przed przerwą dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki. Davit Schirtładze pokonał go po raz pierwszy w 21. minucie, a duża w tym zasługa Michał Nalepy. Ofensywny pomocnik gdynian znakomicie poradził sobie na prawej flance z Maciejem Wolskim, po czym uderzył z ostrego kąta. Malarz obronił ten strzał, lecz odbił futbolówkę wprost przed siebie. Tam czekał na nią Schirtładze, nie dając swoją dobitką żadnych szans doświadczonemu bramkarzowi. Stracony gol podziałał mobilizująco na ŁKS, który zdołał przejąć inicjatywę. Na pochwałę zasługiwał przede wszystkim Dani Ramirez. Hiszpan był aktywny i stwarzał największe zagrożenie w ekipie gospodarzy. To on wywalczył dwa rzuty wolne tuż przed polem karnym Arki - po jednym z nich oddał groźny strzał na bramkę. Na jego nieszczęście pewnie poradził z nim sobie Pavels Steinbors. To jednak nie Ramirez a jego rodak Pirulo był najbliżej zdobycia wyrównującego trafienia. W 41. minucie pomocnik ŁKS-u trafił sprzed pola karnego w poprzeczkę. Zabrakło kilku centymetrów, by piłka trafiła w okienko bramki strzeżonej przez Steinborsa, który byłby w tej sytuacji bez szans. Niewykorzystana sytuacja zemściła się dość szybko, bo już po pięciu minutach. Maciej Jankowski rewelacyjnie zagrał piętą piłkę w pole karne do Marco Vejinovicia. Artur Bogusz zatrzymał pomocnika Arki wślizgiem, ale nieszczęśliwie posłał futbolówkę prosto pod nogi Schirtładze, który dopełnił formalności, kompletując dublet. Podopieczni Kazimierza Moskala mogli mówić o dużym pechu - stracili drugą bramkę w doliczonym czasie gry i to po pechowej interwencji swojego defensora. Warto docenić jednak w tej sytuacji składną akcję przyjezdnych. Gospodarze nie załamali się jednak i po zmianie stron szukali wyrównania. Groźny strzał zza "szesnastki" po raz kolejny oddał Ramirez, ale znów musiał uznać wyższość Steinborsa. Chwilę później było już 1-2. Strata Arki na własnej połowie rozpoczęła błyskawiczną akcję łodzian. Jan Grzesik był faulowany w polu karnym przez Jakuba Wawszczyka, sędzia jednak puścił grę, bo futbolówka spadła pod nogi Kujawy, który na raty zdołał umieścić ją w siatce. Drużyna ŁKS-u "poczuła krew" i próbowała pójść za ciosem. Jej zapędy zostały jednak dość szybko stłumione przez Nalepę. Asystę zaliczył w tej sytuacji Wawszczyk, uświetniając swój debiutancki mecz w Ekstraklasie. Lewy defensor pognał lewą flanką, wycofał futbolówkę do Nalepy, a ten nie dał żadnych szans Malarzowi. W 67. minucie po starciu ze Schirtładze w polu karnym Arki upadł Pirulo. Sędzia Tomasz Kwiatkowski postanowił obejrzeć tę sytuację na monitorze, a dokładna analiza zajścia zajęła mu dobrych kilka minut. Arbiter ostatecznie nie podyktował karnego, a po chwili drużyna z Gdyni zdobyła czwartą bramkę. Schirtładze, który odetchnął z ulgą, podał prostopadle do Jankowskiemu, któremu pozostało tylko pokonać Malarza, co uczynił bez problemu. ŁKS został całkowicie rozbity i kontynuuje fatalną passę porażek. W następnej kolejce łodzianie poszukają przełamania w starciu z Zagłębiem Lubin, natomiast podbudowana zwycięstwem Arka zmierzy się z Piastem Gliwice. Tomasz Brożek Po meczu powiedzieli: Jacek Zieliński (trener Arki Gdynia): "Dla nas to był bardzo ważny mecz. Można powiedzieć, że przełomowy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdżamy do ŁKS, który gra dobrą piłkę, ale nie punktuje. Byliśmy jednak w sytuacji, że żaden inny wynik niż zwycięstwo nas interesował. Stanęliśmy na wysokości zadania. Chłopcy zagrali dobry mecz. Wyglądaliśmy dobrze pod względem taktycznym i motorycznym i po pięciu miesiącach mamy zwycięstwo wyjazdowe. Czekaliśmy na to od meczu w Kielcach pod koniec kwietnia. Trochę to trwało, ale przełamaliśmy i tę złą passę. - Cieszę się, bo jest światełko w tunelu, jest promyk nadziei. Mamy trzy punkty, ale nasza sytuacja nadal jest ciężka. Na pewno się tym nie zachłyśniemy, nie ma się na razie z czego zbytnio cieszyć. Krok po kroku wyjdziemy z tej trudnej sytuacji. Walka trwa dalej, bo przed nami mecze z czołówką tabeli, ale jestem dobrej myśli. Ten zespół pokazuje, że potrafi grać w piłkę". Kazimierz Moskal (trener ŁKS): "Nie będzie żadnego komentarza po tym meczu, bo jedyne słowo, które przychodzi mi do głowy to kompromitacja. Myślę, że dziś skompromitowaliśmy się. Z całym szacunkiem dla Arki, która nie tak dawno zdobyła Puchar Polski, ale nie jest to w tej chwili zespół, który mógłby nas w ten sposób zdeklasować, wygrywając tutaj 4:1. Mieli zaledwie punkt więcej od nas i też olbrzymie kłopoty. Nie takie zespoły tu przyjeżdżały i graliśmy z nimi jak równy z równym. A okazało się, że ten rywal ma dużo więcej doświadczenia i pewności. - Nie chcę wystawiać indywidualnych not, bo dla mnie liczy się zespół. Powtórzę jeszcze raz, że to była kompromitacja. W trzech ostatnich meczach nie graliśmy w piłkę. Jakbyśmy przez półtora miesiąca zapomnieli, jak graliśmy wcześniej. Nic nie zmienialiśmy w taktyce, a jednak zupełnie nam to nie wychodzi. Myślę, że to wszystko zaczyna się w głowie. Chcemy wejść dobrze w mecz, od pewnych zagrań, żeby budować zaufanie, ale u niektórych zawodników od początku wyglądało to bardzo nerwowo i niepewnie, co przekłada się na cały zespół. Kolejne porażki na pewno mają na to wpływ, lecz nie jesteśmy w stanie inaczej tej sprawy rozwiązać, jak na boisku". ŁKS Łódź - Arka Gdynia 1-4 (0-2) Bramki: 0-1 Dawit Szirtładze (21.), 0-2 Dawit Szirtładze (43.), 1-2 Rafał Kujawa (53.), 1-3 Michał Nalepa (58.), 1-4 Maciej Jankowski (72.) Żółte kartki - ŁKS Łódź: Jan Grzesik, Kamil Juraszek; Arka Gdynia: Dawit Szirtładze, Jakub Wawszczyk, Adam Marciniak. Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa) Widzów: 5 160 Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Ranking Ekstraklasy - sprawdź!