35-letni zawodnik wrócił do składu po odbyciu kary za czerwoną kartkę i w swoim 326. meczu w Ekstraklasie po raz pierwszy zagrał na prawej obrony. - Grałem już na tej pozycji w meczu Pucharu Polski z Błękitnymi Stargard, ale dzisiaj trener postanowił mnie tu wystawić. To jakieś kolejne nowe doświadczenie dla mnie, szkoda tylko, że tak bolesne - mówił po meczu w Poznaniu Rafał Boguski. Jego zdaniem Wisła długimi fragmentami nie była gorsza od Lecha, który dopiero pod koniec pierwszej połowy objął prowadzenie, a swojego rywala rozbił w ostatnich 20 minutach. - Do 40. minuty to my dyktowaliśmy warunki i przeważaliśmy. Lech się cofnął, nie mógł stworzyć żadnej klarownej okazji. Co prawa my też takich stuprocentowych szans nie mieliśmy, ale optyczna przewaga i operowanie piłką były po naszej stronie. Niestety, błąd sprawił, że zrobiło się 1-0 przed pójściem do szatni - analizował zawodnik "Białej Gwiazdy". - Na początku drugiej połowy ruszyliśmy z animuszem, wszystko było na najlepszej drodze, ale padła bramka na 2-0 dla Lecha i wszystko się posypało. Nie mogliśmy już wtedy złapać swojego rytmu - dodał. Wisła do tego spotkania przystąpiła bardzo poważnie osłabiona - brakowało m.in. kontuzjowanych: Jakuba Błaszczykowskiego, Pawła Brożka, Dawida Niepsuja, Daniela Hoyo-Kowalskiego czy Aleksandra Buksy, ale też chorego Łukasza Burligi i pauzujących za kartki: Macieja Sadloka i Lukasa Klemenza. Na domiar złego w trakcie meczu urazów doznali też Rafał Janicki i Vullnet Basha. - Nie możemy się usprawiedliwiać tym, że kogoś nie ma. Wszyscy walczą o miejsce w składzie, każdy chce grać, ale i każdy musi pokazać swoją wartość na boisku. Tym nie można tłumaczyć naszego występu - jasno stawia sprawę Rafał Boguski. Andrzej Grupa Ekstraklasa - wyniki, tabela, terminarz