Arka Gdynia jechała pod Wawel z należytym respektem. Niemal dokładnie rok temu została na obiekcie Wisły Kraków doszczętnie rozbita, przegrywając 1:5. A ostatnie zwycięstwo nad nią odniosła w sezonie 2019/20, jeszcze na szczeblu Ekstraklasy. Obawy ekipy z Wybrzeża okazały się zasadne. Nie minął kwadrans, a "Biała Gwiazda" uderzyła po raz pierwszy. Piłkę przed polem karnym otrzymał Angel Rodado, huknął soczyście lewą nogą i było 1:0. Chwilę później rezultat mógł podwyższyć Olivier Sukiennicki, ale z ostrego kąta nie zdołał sfinalizować akcji skutecznie. Goście nie byli w stanie przegrupować szeregów obronnych. Stało się jasne, że przy Reymonta czeka ich bardzo trudny wieczór. Wisła Kraków złożyła protest, jest już odpowiedź. Kibice są wściekli Wisła traci zawodnika i broni przewagi w osłabieniu. Dublet Rodado tym razem nie wystarczył Do przerwy wynik nie uległ zmianie, choć bliski kolejnego trafienia był Rodado. Tym razem po jego strzale futbolówka zatrzymała się na poprzeczce. W szatni gdynianie mieli o czym dyskutować. Po zmianie stron okazało się, że kwadrans przerwy lepiej wykorzystali wiślacy. Cztery minuty po wznowieniu gry prowadzili już różnicą dwóch bramek. Znów w roli głównej wystąpił Rodado - tym razem przymierzył prawą nogą, a stojący między słupkami Paweł Lenarcik jeszcze raz nie miał nic do powiedzenia. Drugi gol nie podziałał jednak na gospodarzy korzystnie. Pozwolili sobie na moment dekoncentracji, co rywale od razu skrzętnie wykorzystali. W sytuacji sam na sam z Antonem Cziczkanem znalazł się Joao Oliveira i po chwili było już tylko 2:1. Sytuacja krakowskiego zespołu skomplikowała się w 70. minucie. Drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył wówczas Wiktor Biedrzycki. Jak od razu wyliczyli kronikarze, to siódme wykluczenie piłkarza Wisły... w siedmiu ostatnich kolejkach ligowych. Średnia zatrważająca. Po kilku kolejnych minutach wydawało się, że siły będą wyrównane. Martin Dobrotka zatrzymywał bowiem nieprzepisowo wychodzącego na czystą pozycję Piotra Starzyńskiego. Po analizie VAR skończyło się jednak tylko na żółtym kartoniku. Grająca w przewadze Arka napierała z coraz większym impetem i w końcu przyniosło to skutek. Do siatki po raz drugi trafił Joao Oliveira. Tym razem odnalazł się najlepiej w zamieszaniu podbramkowym i dopełnił formalności z bliskiej odległości. Była 84. minuta gry. Nad stratą dwóch punktów nikt w Grodzie Kraka nie będzie się rozwodził. W czwartek pierwszy mecz z Cercle Brugge, rewanż tydzień później. Stawką - awans do fazy grupowej Ligi Konferencji.