Michał Białoński, Interia: Przed nami 200. Wielkie Derby Krakowa. Jak się panu podoba nowa Wisła, ratowana przez Jakuba Błaszczykowskiego, Jarosława Królewskiego i Tomasza Jażdżyńskiego? Prof. Andrzej Nowak, historyk, Kawaler Orderu Orła Białego, kibic Wisły Kraków: Ja się cieszę, że jest jeszcze duch wspólnoty, który powoduje, że ktoś chce ratować klub po takich fatalnych doświadczeniach. To moim zdaniem zasługuje na podkreślenie, że są ludzie, którzy chcą szczerze i z pewnym poświęceniem czy narażeniem swoich środków, jak pan Błaszczykowski - z narażeniem zdobytego autorytetu, czy popularności, inwestują w coś, co pewnie tej popularności nie zwiększy, a przynosi duże ryzyko. To wydaje mi się dobrym duchem kibicowania każdej drużynie, która na to zasługuje, a drużyny z długą tradycją zasługują na to najbardziej. Jakie ma pan odczucia przed jubileuszowymi 200. Wielkimi Derbami Krakowa? Mnie troszkę boli, że obydwa kluby odeszły od tradycji promowania swoich wychowanków, chłopaków z Krakowa i okolic. Dziś stanowią legie cudzoziemskie. Jeden z ostatnich krakowian Mateusz Wdowiak jest skonfliktowany z Cracovią, przesunięto go do rezerw. - Bardzo nad tym ubolewam jako historyk i także jako krakowianin, od urodzenia mieszkający na ulicy Oleandry, gdzie przecież stał pierwszy stadion Wisły. Rzeczywiście z Oleandrów, czyli z miejsca, z którego Piłsudski wymaszerował w walce o niepodległość w 1914 r. Z Oleandrów jest rzut beretem do boiska Cracovii, a do współczesnego boiska Wisły jest - powiedzmy - trzy rzuty beretem, a więc to miejsce, w którym spotykają się tradycje piłkarskie Krakowa i w którym jednocześnie rodziła się tradycja piłkarska całej Polski, bo to są przecież dwa najstarsze polskie kluby. Ta historia prowokuje do postawienia pytania, które pan redaktor postawił. A jaki związek ma ta dzisiejsza piłka, dzisiejsze drużyny Wisły i Cracovii, z tradycjami polskiej piłki klubowej, tego, od którego zaczynały się te drużyny. Myślę, że dobrze byłoby odrodzić tradycje szkółek piłkarskich, naturalnego ruchu między młodymi dziećmi, które na podwórkach zaczynają kopać piłkę, uczą się techniki i wiążą się z klubem, a nie są tylko niewolnikami wystawionymi na sprzedaż tam, gdzie płacą więcej. Tego mi brakuje i można to zrobić, w niektórych klubach da się to osiągnąć. Tak zresztą było kiedyś w Wiśle przed laty i to jeszcze za mojej pamięci, a nie w jakichś strasznie zamierzchłych czasach, czy w takich klubach jak Barcelona, Ajax, Real. Przywołuję te największe, ale też sporo mniejszych klubów buduje przywiązanie do własnej marki, buduje własnych wychowanków i tworzenie z nich przynajmniej części drużyny jest czymś normalnym. Wisła Kraków chyba najbardziej ucierpiała na koronawirusie. Miała drugą frekwencję w lidze, a bez kibiców w tabeli ułożonej z meczów u siebie zajmuje ostatnie miejsce. To pokazuje, że wielka wiślacka rodzina potrzebuje wszystkich członków, a zwłaszcza fanów. - W czasach, gdy ja zaczynałem kibicować Wiśle Kraków można było współczuć Cracovii, że spadała z pierwszej ligi, a później na długie, długie lata pałętała się po drugiej i trzeciej lidze. Jednocześnie z podziwem patrzyłem na kibiców Cracovii, którzy wtedy wcale nie odchodzili od swojej, wówczas bardzo źle doświadczonej, drużyny. Właśnie w biedzie poznaje się prawdziwych przyjaciół, jak o tym pisał Adam Mickiewicz w swojej bajce. Myślę, że słowa tej bajki jednocześnie odzwierciedlają prawdę i rzeczywistość: jeżeli w trudniejszych czasach potrafimy wspierać swoją drużynę, a mam nadzieję, że Wisła oczywiście nie będzie spadała do niższych lig, ale wtedy potrzebny jest taki duch, jaki wykazali kibice Cracovii w tych trudnych dla ich klubu czasach. Teraz wykazują go kibice Wisły w okresie niełatwym dla swojej drużyny. Czy widzi pan jakąś nadzieję dla Wisły, która wybiera się w roli kopciuszka na stadion faworyta, jakim jest Cracovia, wobec faktu, że nowy trener Peter Hyballa spotka się z drużyna po raz pierwszy na ostatnim treningu przed Wielkimi Derbami Krakowa? Czy jedyną nadzieją dla wiślaków jest świadomość, że derby to mecz sezonu? - Są co najmniej dwa powody, żeby nie tracić nadziei. Pierwszy: zasada, którą przypominał śp. Trener Kazimierz Górski - piłka jest okrągła, a bramki są dwie i to zawsze. Między Cracovią a Wisłą nie ma żadnej przepaści, żeby Wisła miała przejść na drugą stronę Błoń z nastawieniem z góry na porażkę np. 0-10. Nie, tak na pewno nie jest. W związku z tym szansa jest. Ale po drugie, właśnie to, że odchodzi trener Skowronek, z którym nie szczęściło się Wiśle, który być może nie potrafił sobie poradzić w tych trudnych warunkach z ustawieniem drużyny, a fakt, że to pierwszy mecz z nowym zestawieniem, z nowym trenerem Hyballą natchnie piłkarzy do próby pokazania, że potrafią jeszcze coś zwojować i ta zmiana może przynieść dobry efekt. Piłkarze będą chcieli to pokazać niejako awansem zarówno trenerowi, jak i kibicom. Mam nadzieję, że taka będzie ich postawa. Rozmawiał: Michał Białoński