- Wiedzieliśmy, że derby czasami nie są pięknymi meczami. Mimo wszystko staraliśmy się grać w piłkę. Nie do końca się to czasem udawało, ale nie chcieliśmy cały czas posyłać długich podań, tylko też coś skonstruować. Gatunkowo był to ciężki mecz, ale dla nas i wszystkich wiślaków to bardzo szczęśliwy dzień - cieszył się zaraz po spotkaniu Sadlok. Obrońca Wisły może być podwójnie zadowolony, ponieważ bardzo dobre spotkanie rozegrała cała defensywa. - Przygotowywaliśmy się do tego meczu. Wiedzieliśmy z czego Cracovia "żyje" i co chce osiągnąć. Odparliśmy jednak jej ataki. Chcieliśmy robić swoje, choć teren nie sprzyjał grze kombinacyjnej, bo boisko nie było najwyższych lotów - przyznaje Sadlok. Wisła wygrała 2-0, choć według wielu ekspertów prawidłowo zdobyła trzy bramki. Arbiter przy jednym z trafień doszukał się jednak faulu Heberta. - Słyszeliśmy po meczu, że bramka była raczej prawidłowa... Na szczęście udało nam się zdobyć drugiego gola, bo dało nam nieco spokoju - podkreśla Sadlok. W pierwszej połowie derbów defensor Wisły miał niemiły incydent z chłopcem od podawania piłek. Sadlok długo nie mógł doczekać się od niego futbolówki, aż w końcu zainterweniować musiał nawet sędzia. - Dziwię się, że tacy młodzi ludzie podchodzą w taki sposób do starszych. Trzeba mieć trochę pokory i szacunku. Czekałem na piłkę, ale się na nią nie doczekałem. Cóż, nie będę tego kompletnie komentował - uciął Sadlok. Wisła wygrała szósty z ostatnich siedmiu meczów, ale w niedzielę piłkarzy Artura Skowronka czeka kolejny poważny test - przy Reymonta podejmują Lecha Poznań. - Chwilę możemy pocieszyć się z wygranych derbów, ale za moment myślimy już o niedzieli. W tym roku nie przegraliśmy meczu i czujemy, że z Lechem też możemy wygrać. Wiemy, że rywale ostatnio dobrze wyglądają, ale nasza w tym głowa, by się do tego meczu dobrze przygotować - podkreśla Sadlok. Piotr Jawor Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz