W tym sezonie w pierwszej lidze zmieniono trenerów w czterech drużynach. Trzech z nich straciło pracę po meczach z prowadzoną przez Mariusza Pawlaka Chojniczanką. - To nie ja ich zwolniłem, tylko moi piłkarze - powiedział szkoleniowiec. Pierwszy z posadą pożegnał się Dariusz Dźwigała, którego Arka Gdynia zremisowała u siebie z Chojniczanką 1-1. Drugi na tej liście, po wyjazdowej porażce 0-2, znalazł się Włodzimierz Tylak z Widzewa Łódź, a trzeci prowadzący Miedź Legnica Wojciech Stawowy, gdy jego drużyna przegrała na własnym stadionie 0-1. - To nie ja zwolniłem swoich kolegów po fachu, tylko moi piłkarze. A co miałem im powiedzieć? Żeby nie starali się wygrać? Taki los szkoleniowców, ale ja nie jestem zwolennikiem tak szybko kręcącej się trenerskiej karuzeli. Na pomeczowej konferencji w Gdyni powiedziałem, że trener musi mieć czas, aby pokazać swój warsztat i na pewno nie zdoła tego uczynić w ciągu miesiąca. Zresztą wtedy sam mecz znalazł się na drugim planie, bo wszystkich interesował los Darka Dźwigały - dodał. Początek rozgrywek w wykonaniu Chojniczanki też nie był najlepszy. Drużyna z Chojnic przegrała na inaugurację w Siedlcach z beniaminkiem pierwszej ligi Pogonią aż 1-4, następnie uległa na własnym stadionie 0-1 spadkowiczowi z ekstraklasy KGHM Zagłębiu Lubin, a ponadto po porażce w pierwszej rundzie 0-1 w Stargardzie Szczecińskim z Błękitnymi odpadła z rozgrywek o Puchar Polski. - Pojedyncze głosy domagały się głowy Pawlaka, ale wydaje mi się, że moja posada nie była specjalnie zagrożona. Wiadomo, że żadna przegrana nie działa na korzyść, jednak miałem dobry kontakt z działaczami i dyrektorem sportowym. Staramy się ciągnąć ten wózek w jedną stronę, obdarzyliśmy się zaufaniem, dzięki czemu konsekwentnie mogłem realizować swoją wizję budowy drużyny. A za tym przyszły także wyniki, jest też spore zainteresowanie kibiców - zapewnił. Ostatnią porażkę Chojniczanka zanotowała 22 sierpnia, kiedy uległa u siebie 0-1 Olimpii Grudziądz. W kolejnych spotkaniach odniosła po cztery zwycięstwa i remisy, dzięki czemu awansowała na szóste miejsce w tabeli. To również ta drużyna jako pierwsza zdołała pokonać liderującą Termalikę Bruk-Bet Nieciecza. - Pod względem piłkarskim goście byli od nas lepsi, ale mieliśmy plan na to spotkanie, który zakładał oddanie inicjatywy rywalom, zagranie na zero z tyłu i szukanie szans w kontrach. Najbardziej bolą natomiast przegrane u siebie z Lubinem i Grudziądzem. Z Zagłębiem powinniśmy spokojnie wygrać dwoma bramkami, a z Olimpią co najmniej zremisować. Mogliśmy mieć zatem cztery punkty więcej - zauważył. 42-letni wychowanek Lechii Gdańsk przypomina, że równie kiepski start zanotował podczas swojego pierwszego sezonu pracy w Chojnicach, czyli jesienią 2012 roku. Dwa pierwsze mecze jego drużyna przegrała, kolejny zremisowała i po trzech kolejkach zajmowała w tabeli drugiej ligi ostatnią pozycję. A finał był taki, że razem z Energetykiem ROW Rybnik Chojniczanka awansowała do pierwszej ligi. Popularny "Cygan" nie chciałby jednak doszukiwać się analogi do obecnej sytuacji. - Mamy co prawda tylko trzy punkty straty do drugiej lokaty, ale podchodzę do tego spokojnie. Sukcesy dają kopa i dodatkową motywację, jednak nie podpalam się, bo wiem, że nie zbudowaliśmy jeszcze drużyny, jaką planowałem. Nie mamy bowiem po dwóch równorzędnych zawodników na każdą pozycję. Wiem natomiast, że zajmujemy miejsce wyższe niż budżet, który lokuje nas w dolnej połowie tabeli. Klub jest jednak rozsądnie prowadzony. Staramy się nie szastać pieniędzmi, tylko dobierać piłkarzy w przemyślany sposób. Wiem, że los trenera jest niepewny, ale z Chojniczanką wiąże mnie jeszcze kontrakt do czerwca 2016 roku i postaram się go wypełnić z jak najlepszym skutkiem - podsumował Mariusz Pawlak. 1. liga: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz