Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole - Wiedzieliśmy, że Legia będzie podwójnie zmotywowana, bo przegrała u siebie z Ruchem. Do tego spodziewaliśmy się tego, że po meczu z Ajaksem nie będzie w stu procentach gotowa pod względem fizycznym. Z naszej strony byliśmy bardzo starannie przygotowani, mieliśmy rozpracowaną ich grę. Zagraliśmy wysokim pressingiem i to od razu dało nam sytuacje do strzelenia gola. Legia wolniej weszła w mecz. Wykorzystaliśmy to. Wymienialiśmy dużo podań w środku boiska. Później to się skończyło, gospodarze zepchnęli nas do defensywy. Przed meczem wypadł Kamil Osyra. Wiedziałem, że zabraknie nam centymetrów w polu karnym. Przestrzegałem piłkarzy przed faulami w okolice pola karnego, bo obawiałem się dośrodkowań. Nie udało się, bo właśnie po takiej wrzutce Guilherme straciliśmy bramkę - opisał pierwszą część meczu trener "Słoników". - W drugiej połowie kilka momentów mieliśmy niezłych, Legia prowadziła grę, miała optyczną przewagę i stworzyła sobie ze dwie sytuacje. Dla nas to bardzo ważny punkt. Cieszę się, że zespół dobrze funkcjonował. Wielu przed meczem myślało, że postawimy autobus w polu karnym, ale tak nie było. Pokazaliśmy, że przyjechaliśmy tutaj grać w piłkę - dodał. Bruk-Bet Termalica to jedyny zespół w tym roku, który mierzył się z Lechem i Legią. Michniewicz unikał jednak odpowiedzi, który wywarł na nim lepsze wrażenie. - Jedno, co rzuca się w oczy, to fakt, że nie straciliśmy gola z gry. Z Lechem trzy po karnych, a dziś po rzucie wolnym. W maju, jak trawa podrośnie, te zespoły będą walczyły o mistrzostwo. Teraz Lech zwietrzył swoje szanse. Na pewno kibicował Legii, żeby grała jak najdłużej w pucharach. Oba zespoły są bardzo mocne i to one rozstrzygną między sobą walkę o tytuł. Do rywalizacji może się jeszcze włączyć Lechia - zakończył.