Na początku sezonu obie drużyny szły łeb w łeb i po 12. kolejkach wydawało się, że ŁKS i Bruk-Bet są pewnymi kandydatami do awansu. Miały wtedy taki sam bilans - 10 wygranych, jedna porażka i jeden remis, w sumie po 31 punktów. Od tej pory coś się popsuło jednak w łódzkiej drużynie. W kolejnych dwudziestu meczach zdobyła tylko 23 punkty, podczas gdy zespół z Niecieczy dziesięć więcej. Choć nie wypadła poza czołową szóstkę, to z planów bezpośredniego awans nic nie wyszło. Żona trenera ŁKS zaskoczona Jeśli porównać ostatnie półtora roku w obu klubach, to Bruk-Bet jest oazą spokoju. Od stycznia 2020 roku ma tego samego szkoleniowca - Mariusza Lewandowskiego. W tym czasie w ŁKS doszło już do trzech zmian. W maju 2020 roku, jeszcze w ekstraklasie, Kazimierza Moskala zastąpił Wojciech Stawowy. Miał zbudować zespół, który błyskawicznie wróci do elity. Jego w marcu tego roku zmienił Ireneusz Mamrot. Jego zadaniem była walka o bezpośredni awans, ale wyniki były poniżej oczekiwań (18 punktów w 13 meczach). Dwie kolejki przed końcem postanowił odejść z klubu, a jego miejsce zajęli Marcin Pogorzała (dotychczasowy asystent) i Paweł Drechsler. - Byłem bardzo zaskoczony, że zostałem pierwszym trenerem. Na pewno tego się nie spodziewałem, choć przez całą karierę czekałem, bo zostać szkoleniowcem, który za wszystko odpowiada. Dowiedziałem się o tym w poniedziałek wieczorem i od razu przyjechał do mnie cały sztab. Małżonka tego się nie spodziewała, ale trzeba było przecież przygotować się do meczu z Bruk-Betem - zauważa Pogorzała. - Dostałem mnóstwo wiadomości, niektóre z nieznanych mi numerów. Jeszcze nie miałem czasu odpisać, ale zrobię to w przyszłym tygodniu. Cieszę się, że tyle osób dobrze życzy ŁKS. Trener zaczerpnął od trenerów Pogorzała objął zespól w bardzo trudnym momencie, bo zespół, który miał wrócić po roku do ekstraklasy i to najlepiej bezpośrednio, nie jest jeszcze pewny miejsca barażowego. Zapewni mu to zwycięstwo nad Bruk-Betem, ale są duże szanse, że wystarczy nawet remis. - Ciąży na mnie też duża odpowiedzialność, bo zostałem trenerem w bardzo ważnym momencie sezonu. Nie po to, by tylko dokończyć rozgrywki, ale zrealizować jasno postawiony cel. Nie widzimy innej możliwości, by zrobić wszystko w kierunku powrotu do ekstraklasy - zapewnia Pogorzała. - Przed meczem z Bruk-Betem odbyliśmy trzy treningi i spotykaliśmy się z piłkarzami na odprawach. Energia w drużynie jest i czuję też wielką pomoc ze strony zawodników. Mają świadomość odpowiedzialności za losy zespołu. W piątek każdy z zawodników musi być najlepszą wersją siebie i najlepszą wersją, jako cała drużyna. Pogorzała był asystentem trzech ostatnich trenerów ŁKS i nie zamierza zmieniać ofensywnej filozofii zespołu, choć zapowiada roszady w wyjściowym składzie zespołu, a także niewielkie zmiany w sposobie gry. - Pracowałem z tymi szkoleniowcami i od każdego miałem okazje się wiele nauczyć. Z Bruk-Betem każdy z nich będzie mógł zobaczyć, ile, jako asystent od nich zaczerpnąłem. Chcę, żeby to był zespół dobrze czujący się z piłką przy nodze i w ataku pozycyjnym. W defensywie musi to być drużyna zdeterminowana i mądra - twierdzi Pogorzała. - Bruk-Bet to rzeczywiście najlepiej grający zespół przez całe rozgrywki. Ostatni okres mają trochę słabszy, przegrali w Opolu, ale i tam zaprezentowali się całkiem dobrze. Dla mnie najważniejsze jest to, by w piątek to ŁKS był silniejszy Szampany się mrożą? Piłkarze Bruk-Betu podkreślają, że dla nich sposób gry ŁKS to duży plus. Tydzień temu w Opolu mierzyli się z defensywnie nastawioną Odrą. Przegrali 0:1, choć niemal nie schodzili z pola karnego rywali. Wtedy też wystarczał im punkt do awans, ale szampany zostały w lodówkach. Może tym razem pojechał do Łodzi? - Po meczu w Opolu byliśmy wściekli, bo cały mecz harowaliśmy, a bramka była jak zaczarowana. ŁKS to nie jest zespół, który cofa się i broni, a to dla nas dobra wiadomość. Odra po strzeleniu gola stanęła z tyłu i była dobrze zorganizowana. ŁKS lubi grać piłką i dzięki temu będziemy mieli więcej miejsca, a to powinno pozwolić na strzelenie goli i potwierdzić awans do ekstraklasy - Paweł Żyra, pomocnik Bruk-Betu. - Chcieliśmy już w poprzedniej kolejce zapewnić sobie awans, ale to się nie udało. Wciąż potrzebujemy tylko punktu i tę sprawę zamierzamy wyjaśnić w Łodzi - dodał Wiktor Biedrzycki, obrońca niecieczan. Dla Bruk-Betu awans będzie powrotem do ekstraklasy po trzech latach. Spadek pamięta czterech zawodników z obecnej kadry zespołu - Artem Putiwcew, Roman Gergel (lider klasyfikacji strzelców), Samul Stefanik i Vlastimir Jovanović. To też potwierdzenie, że właścicielom klubu, którzy są jednym z największych producentów kostki brukowej, nie znudził się projekt sportowy, a wręcz przeciwni wciąż go rozwijają. AK