Baena wyznaje: O Wiśle czytałem w "Marce". Hiszpan po rozmowie z trenerem
Wisła Kraków nie przystopowuje z zatrudnianiem kolejnych zawodników z Hiszpanii. Niedawno do krakowskiego klubu trafił skrzydłowy Angel Baena, który zdążył już zadebiutować w meczu z Górnikiem Łęczna na inaugurację Fortuna I Ligi. 23-latek przyznał, że o "Białej Gwieździe" i jej hiszpańskiej kolonii już w zeszłym roku czytał na łamach słynnej "Marki".

Justyna Krupa, Interia: - Jak wrażenia po debiucie w Wiśle Kraków? Zdążył pan zagrać w zremisowanym 2:2 meczu z Górnikiem Łęczna na inaugurację nowego sezonu Fortuna I Ligi.
Angel Baena, nowy skrzydłowy Wisły Kraków: - Nie byłem przez ok. miesiąc w rytmie meczowym. Ale jestem zadowolony z faktu, że zadebiutowałem, z tego, jak przyjęła mnie drużyna. Jestem też pod wrażeniem samego miasta. Teraz muszę tylko na nowo wpaść w rytm meczowy.
Kto polecał panu Wisłę?
- W Hiszpanii słyszy się o Wiśle, bo gra tu wielu naszych rodaków, a dodatkowo jest to klub historycznie zasłużony. Zapytałem znajomych, którzy zapewnili, że to dobre miejsce, by tu trafić. Pytałem np. Vullneta Bashy, bardzo pozytywnie wypowiadał się o klubie, jako o odpowiednim miejscu do gry. Kiko Ramirez też bardzo pomógł w podjęciu tej decyzji. Mówił o jasnym celu, jakim jest tu awans. Mamy do tego odpowiedni zespół i będziemy o to walczyć, by móc grać w przyszłym sezonie w Ekstraklasie.
Swego czasu przyjechali nawet do Polski dziennikarze "Marki", żeby stworzyć materiał o hiszpańskiej "kolonii" w Wiśle.
- Było tam w tytule coś o "siedmiu Hiszpanach?" To czytałem ten materiał w "Marce"! Faktycznie, w Krakowie jest więcej hiszpańskich piłkarzy, niż czasem w zespołach w Hiszpanii (śmiech).
Wisła Kraków. Angel Baena: Pracowałem z Joanem Carrillo
A zasięgał pan opinii o Wiśle ze strony Joana Carrillo? Ten hiszpański szkoleniowiec pracował swego czasu w Krakowie, a niedawno współpracował też z panem w CD Lugo.
- Nie kontaktowałem się z nim w tej sprawie, ale to prawda, że miałem okazję z nim pracować przez niespełna dwa miesiące w CD Lugo.
Czemu pracował tam tak krótko?
- Mieliśmy skomplikowaną sytuację w lidze, następowały częste zmiany trenerów. Jego też to dotknęło. Ale to bardzo dobry trener, ciekawy, lubił pracę nad grą ofensywną zespołu.
Teraz z Wiśle zaczął pan współpracę z Radosławem Sobolewskim, swoją drogą byłym asystentem Hiszpana. Gdzie Sobolewski najchętniej pana widzi? Bo grywał pan już w karierze jako napastnik, skrzydłowy, a nawet - o ile te dane są prawdziwe - na prawej obronie.
- Zgadza się. Występowałem w karierze jako prawy obrońca, prawo i lewoskrzydłowy oraz środkowy napastnik. Rozmawiałem z trenerem Sobolewskim i wspominałem, że mogę grać na obu flankach, bez problemu. To teoretycznie moja ulubiona rola na boisku - nie jest dla mnie istotne na którym, byle na skrzydle. Na prawej obronie na ten moment raczej nie będę grał. W napadzie też grywałem, ale tam się tak bardzo nie widzę, jak na skrzydle. W tego, co obserwuję, tutejszy futbol to na pewno inny styl gry, niż w Hiszpanii, oglądałem już kilka meczów. Jest to futbol bardziej fizyczny, trzeba się do niego zaadaptować. Ale żeby powiedzieć coś więcej, musiałbym rozegrać tu więcej spotkań.
Występowałem w karierze jako prawy obrońca, prawo i lewoskrzydłowy oraz środkowy napastnik. Rozmawiałem z trenerem Sobolewskim i wspominałem, że mogę grać na obu flankach, bez problemu.
Swego czasu Luis Fernandez - do niedawna gwiazda Wisły, teraz Lechii Gdańsk - opowiadał, że rozwinąć się mu, jako sportowcowi, bardzo pomogło to, że za młodu próbował różnych dyscyplin sportu, nie stawiał od razu na futbol. W pana przypadku było podobnie?
- Jako dziecko, wraz z ojcem i bratem często grałem w tenisa. Później mój brat postawił na koszykówkę i ja też postanowiłem spróbować. Dwa lata trenowałem koszykówkę. Dopiero, gdy miałem 8 lat przestawiłem się na piłkę nożną. Miałem dzięki temu pewną "bazę" ogólnorozwojową.
Urodził się pan w miejscowości położonej pod Barceloną. Dlaczego więc pierwsze kroki w poważnym futbolu stawiał pan w odległej od Katalonii Andaluzji, konkretnie w Betisie Sewilla?
- Trenowałem i szkoliłem się w znanej katalońskiej akademii CF Damm. Kiedy miałem 16 lat, zgłosił się po mnie Betis. Jak wszystkie kluby z Primera División, ma on rozbudowany skauting. W Sewilli przebywałem pięć lat, aż skończył mi się kontrakt. To był wspaniały czas. Potem przeniosłem się do La Liga 2 do CD Lugo, a później tutaj, do Krakowa.
- A miał pan inne opcje, niż Wisła, na stole?
- Miałem opcję zatrudnienia w klubie z La Liga 2, ale tam trzeba byłoby jakiś czas poczekać. Nie miałem ochoty czekać. Poza tym, miałem jeszcze różne propozycje, ale z Tercera División.
- A jak wygląda pana sytuacja poza boiskiem? Rodzina już zjechała do Polski? Widziałam, że ma pan dwa jamniki, też się szykują do przeprowadzki?
- Tak, moja partnerka i moje dwa pieski dotrą do mnie, do Polski, w drugim tygodniu sierpnia. Już nie mogę się doczekać. Wiadomo, przewóz psów z Hiszpanii aż tutaj to też nie taka prosta sprawa. Przylecą do Warszawy, a stamtąd ich wszystkich muszę odebrać.
Rozmawiała: Justyna Krupa


