- Legia była od nas zdecydowanie lepsza. Pierwsza połowa kompletnie nam nie wyszła, a w drugiej musieliśmy walczyć w osłabieniu. Trudno w takiej sytuacji odrobić dwie bramki... Dopóki graliśmy 11 na 11 to mieliśmy okazje, sam raz mogłem lepiej zabrać się z piłką. Gdybyśmy wtedy coś strzelili, to może poczulibyśmy krew i ruszylibyśmy po kolejne gole? Szkoda, że nic nie wpadło. Próbowaliśmy, walczyliśmy, ale skończyło się 1-2 - analizował na gorąco Rafał Siemaszko, napastnik gdynian. Arce w końcu udało się trafić do siatki, ale stało się to dopiero w doliczony czasie gry. Siemaszko nie jest jednak przekonany, że nawet gol na 2-2 byłby w stanie odmienić losy całego spotkania. - Za późno strzeliliśmy kontaktową bramkę, bo już byliśmy zmęczeni, więc trudno powiedzieć co stałoby się, gdybyśmy nawet zdołali dojść Legię na 2-2 - przyznaje. Siemaszko wszedł na boisko w przerwie, zmieniając słabego Macieja Jankowskiego. Rezerwowy jednak zdecydowanie rozruszał ofensywę Arki i miał dwie okazje do zdobycia gola. Za pierwszym razem jednak źle przyjął piłkę, a za drugim jego uderzenie zablokował Michał Pazdan. Gracz Arki przyznaje jednak, że decyzja o posadzeniu go na ławce była słuszna. - Ostatnio zmagałem się z kontuzją, więc ciężko byłoby od razu wskoczyć do pierwszego składu, to może nawet byłoby nie fair wobec innych zawodników. Myślę, że trener podjął słuszną decyzję wpuszczając mnie z ławki rezerwowych - podkreśla Siemaszko. Napastnik Arki nie uważa jednak, że jego drużyna była skazana na porażkę z Legią. - Trudno powiedzieć, że zaprezentowali jakąś wielką jakość. Wyszli bardziej skoncentrowani, a my popełniliśmy błędy, które nie powinny się zdarzyć. Pomogliśmy rywalom - przyznaje Siemaszko. Legia zdobyła 19. Puchar Polski w historii klubu. Z PGE Narodowego Piotr Jawor