Ekstraklasa - sprawdź wyniki, terminarz, tabelę- Oglądałem mecze Arki. Z boku można "widzieć" dużo, ale dopiero na treningach naprawdę coś widać. Ci piłkarze muszą potwierdzić swoją wartość. Dla nich jest to sezon "albo, albo". Nie czeka mnie łatwe zadanie, bo zespół traci dużo bramek, ma na koncie serię porażek. Jestem przekonany, że wyjdziemy z tego obronną ręką. Chłopaki muszą sobie przypomnieć, jak smakuje zwycięstwo. A wtedy wszystko wróci na właściwe tory - przekonuje Ojrzyński w rozmowie z Interią. Ojrzyński jest jednym z wielu trenerów, którzy nie potrafią na dłużej zagrzać miejsca w jednym klubie. Nowy szkoleniowiec Arki nie jest w tym względzie odosobniony, bo takie przykłady w Ekstraklasie można mnożyć. Ale czy to wina trenerów? Czy raczej kluby nie mają cierpliwości? Polscy szkoleniowcy często mówią o problemie związanym z brakiem możliwości długofalowej pracy. Działacze uchodzą za zbyt impulsywnych, którym zbyt szybko puszczają nerwy. Gdy w tabeli robi się gorąco, często pierwszym winnym jest trener, który traci posadę. - Jasne, że wolałbym pracować z drużyną od początku sezonu. Ponad rok czekałem, aż pojawi się propozycja z Ekstraklasy. Dostałem ofertę z Arki i nie ma co wybrzydzać. To dla mnie megawyzwanie, ale w piłce o to chodzi. Będę miał ogromną satysfakcję, jeśli się utrzymamy - dodaje Ojrzyński. Zmiana na stanowisku trenera Arki to już 14. roszada w tym sezonie Lotto Ekstraklasy. W porównaniu z poprzednimi latami, nie jest najgorzej, ale wciąż te liczby są za duże. Dość powiedzieć, że najdłużej pracującym szkoleniowcem w jednym klubie Ekstraklasy jest Michał Probierz, który niedawno świętował trzy lata pracy w Jagiellonii. Trochę mniejszym stażem mogą pochwalić się Piotr Stokowiec (Zagłębie Lubin) i Waldemar Fornalik (Ruch Chorzów), a później jest z tym dużo słabiej. Dlaczego trenerzy są zmieniani? Po serii słabszych wyników działacze chcą uzyskać sławetny "efekt nowej miotły". Liczą, że do klubu wejdzie nowy człowiek, który szybko zmotywuje piłkarzy i wyprowadzi zespół na prostą. W większości taki schemat się sprawdza, ale z czasem się wypala i kibice mają powtórkę z rozrywki. - Praca z Arką to największe wyzwanie w mojej dotychczasowej pracy. Swego czasu obejmowałem Koronę po 13. kolejce. Górnika trenowałem od początku, ale pozbawiono mnie szansy poprowadzenia go na ostatniej prostej. Przypina mi się łatkę, że spadłem z Ekstraklasy, ale miałem tylko współudział, a w końcówce spadł z ligi już inny trener. To jednak inna historia. Było jeszcze Podbeskidzie, które przejmowałem też dużo wcześniej. Teraz, w Arce, jest inny moment. Nie boję się pracy w Gdyni. Boję się tylko Boga. A do pracy po prostu podchodzę rzetelnie - zaznacza Ojrzyński. Jacek Zieliński z Cracovii, Waldemar Fornalik z Ruchu Chorzów i Kazimierz Moskal z Pogoni Szczecin to trenerzy, którzy w tym momencie znajdują się w dolnej połowie tabeli, a którzy wciąż pracują w swoich klubach. Jeśli któryś z tych zespołów spadłby z ligi, a szkoleniowcy zachowaliby posady do końca sezonu, doszłoby do sytuacji bez precedensu. Działacze klubów, które w XXI wieku spadały z Ekstraklasy, nie byli cierpliwi. Każdy, bez wyjątku, zmieniał trenera w trakcie sezonu. I za każdym razem skutki były opłakane. Kończyło się spadkiem z ligi. Statystyka jest co prawda dobra, ale z oczywistych względów zaciemnia obraz. W lidze zostaje 14 drużyn, a spadają tylko dwie. Liczby pokazują, że w zdecydowanej większości zmiana trenera wychodzi klubowi na lepsze (bo udaje im się utrzymać drużynę), ale wynika to po prostu z systemu rozgrywek, czyli zasad awansu i spadku, a nie rzeczywistej tendencji. W Polsce częste zmiany trenerów wciąż są w modzie. W XXI wieku aż 26 szkoleniowców doprowadziło do wyłonienia 16 mistrzów Polski. Mówiąc prościej - jeśli w tym sezonie mistrzem zostałaby np. Legia Warszawa, to w statystykach widniałyby trzy nazwiska, które pomogły jej zdobyć tytuł - Besnik Hasi, Aleksandar Vuković i Jacek Magiera. W pięciu najsilniejszych ligach Europy (Anglia, Hiszpania, Niemcy, Włochy, Francja) taka sytuacja jest nie do pomyślenia. W XXI wieku ani razu nie zdarzyło się, by tytuł zdobył zespół, który w trakcie mistrzowskiej kampanii byłby prowadzony przez więcej niż jednego szkoleniowca. Na Zachodzie wychodzi się z założenia, że cierpliwość popłaca. Łukasz Szpyrka