Nie jest tajemnicą, że od jakiegoś czasu rodzina Midaków, która przejęła Arkę w 2017 szuka kupca na klub. Mówi o tym oficjalny komunikat Arki: "Zarząd Arka Gdynia SSA informuje, że obecnie prowadzone są negocjacje dotyczące transakcji zakupu/sprzedaży większościowego pakietu akcji Klubu i odbywają się one na poziomie właścicielskim. Zarząd aktywnie wspiera proces rozmów udostępniając potrzebne informacje oraz niezbędne dokumenty, dotyczące zarówno bieżącej sytuacji spółki jak i możliwych wariantów zdarzeń w przyszłości." Tyle korporacyjnej nowomowy. Dalej jest trochę bardziej niepokojąco. "Wstrzymanie finansowania przez głównego sponsora spowodowało, co oczywiste, silne zmniejszenie wpływów do budżetu Klubu, co skutkuje ograniczeniami dotyczącymi przepływów finansowych. W związku z tymi uwarunkowaniami Zarząd Klubu po rozmowach z zawodnikami, podjął decyzję o wypłacie części wynagrodzeń, wynikających z kontraktów za miesiąc luty. Celem takiego działania jest zyskanie czasu na dokończenie rozmów na poziomie właścicielskim, bez konieczności realizowania innych działań formalno-prawnych." To miło ze strony właściciela, że postanowił zapłacić część wynagrodzenia swym pracownikom. Jednak taka sytuacja nie może potrwać długo, zwłaszcza że Arka znajduje się w nieciekawej sytuacji sportowej, zajmując obecnie 15. miejsce w przerwanych rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy. Do bezpiecznego miejsca gdynianom brakuje sześciu punktów. W tej sytuacji wręcz konieczne jest nowe otwarcie i zmiana właścicielska. Udało nam się dowiedzieć, że liderem w wyścigu o Arkę jest gdyński przedsiębiorca Roman Walder, znany głównie z bycia dealerem Toyoty i Lexusa. Osoby zorientowane w temacie szanse, że to właśnie on poprowadzi Arkę na, miejmy nadzieję, spokojniejsze wody, wynoszą około 50 procent. To więcej niż w zeszłym tygodniu, ale wciąż nie jest to pewniak. W przeszłości Walder był Prezesem, członkiem rady Nadzorczej i sponsorem Arki. MS