Maciej Słomiński, Interia: Po co właściwie rodzinie Kołakowskich potrzebna jest Arka Gdynia? Sympatycy futbolu na całym świecie to klient trudny, otoczenie biznesowe niepewne, nie lepiej było zarabiać pieniądze na transferach w agencji KFM? Michał Kołakowski, właściciel i prezes Arki Gdynia: - Zaangażowanie w tak duży klub jak Arka, to oczywiście wyzwanie, ale w pozytywnym znaczeniu. Unikalny projekt, który sprawia wielką satysfakcję. Na pewno nie żałuję tego zakupu. Odnośnie samego biznesu sportowego - piłce nożnej towarzyszą problemy nieobecne w innych dziedzinach życia, ale również korzyści, których nie ma gdzie indziej. Jakie to korzyści? - Przede wszystkim niespotykane emocje, które mogą dać wielką satysfakcję. Klub piłkarski to bardzo medialne przedsięwzięcie, stwarzające możliwość dostarczenia radości lokalnej społeczności. - Jest to chyba główna cecha odróżniająca biznes sportowy od innych. Arka jest na to doskonałym przykładem. To klub, którym na co dzień żyją tysiące ludzi. Zaczęła się rewanżowa runda rozgrywek piłkarskich. Co jest w tym sezonie celem Arki Gdynia? - Cel jest niezmienny, walczymy o jak najszybszy powrót do Ekstraklasy. To nasz priorytet i niezbędny warunek dla dalszego rozwoju Arki. Staramy się, aby nastąpiło to już w obecnym sezonie. Jeśli chodzi o Puchar Polski, zaszliśmy w nim już bardzo daleko, do półfinału, jako jedyna drużyna z niższego szczebla rozgrywek. To sprawia, że inni są teraz pod większą presją. My chcemy zrobić swoje i zawalczyć o pełną pulę. Proszę mi wytłumaczyć, jak to możliwe, że jedna drużyna bije drugą na kwaśne jabłko, by za nieco ponad 100 godzin samemu zostać zbitą. Piję do pucharowo-ligowego dwumeczu Arki z Puszczą Niepołomice. Najpierw było 5-2 potem 0-4. - Przykład dwumeczu z Puszcza pokazuje, że wpływ na ostateczny wynik spotkania może mieć wiele czynników. Te mecze nastąpiły w momencie dużej ilości kontuzji w naszym zespole, stąd ciężko o stabilizację składu i optymalną dyspozycję drużyny. Tym bardziej, do każdego meczu musimy podchodzić w stu procentach skoncentrowanym i zmotywowanym. Szczególnie w tak wyrównanej i fizycznej lidze jak ta. Każde zwycięstwo trzeba wywalczyć. O ostatecznym wyniku może przesądzić jedno zdarzenie, które ułoży mecz. Odwrócenie rezultatu jest dużym wyzwaniem. Mimo to uważam, że na koniec, po 34 kolejkach, wyższe miejsce zajmuje lepsza drużyna i jestem przekonany, że wyciągniemy wnioski z potknięć, które zdarzyły się nam na początku tej rundy. Sportowa walka rozstrzygnie się na boisku, a jak jest od strony formalnej? Czy Arka otrzyma licencję uprawniającą ją do ewentualnej gry w Ekstraklasie? - Kończymy kompletowanie wniosku licencyjnego. Zarówno do Ekstraklasy, jak i pierwszej ligi. W obu przypadkach spełniamy wszelkie wymogi. Stał się pan właścicielem Arki w maju ubiegłego roku. Chciałem zapytać o stan w jakim był wtedy klub. - Był to stan ciężki. Kupując klub braliśmy pod uwagę, że może nastąpić degradacja z Ekstraklasy. Sytuacja w tabeli była znana, skład też. Dodatkowo spadały trzy drużyny, co było sytuacją wyjątkową. Kontrakty zawodników, które zastaliśmy były wysokie. Można stwierdzić, że ponad stan. Rosnące zobowiązania zaburzały bieżącą płynność. Poprzedni prezes Radomir Sobczak mówił mi, że po ewentualnym spadku "nie będzie IV ligi", jednak skądinąd wiadomo, że wniosek o upadłość Arki Gdynia był już gotowy. Miał być złożony w połowie maja. 8 maja 2020 r. przejął pan klub. - Gdy negocjowaliśmy zakup klubu, zawodnicy nie otrzymywali wynagrodzeń od dwóch miesięcy. Wielu zawodników, którzy byli od dłuższego czasu związani z Arką, wysyłało wezwania do zapłaty. To mogło ostatecznie doprowadzić do rozwiązania umowy z winy klubu i konieczności dalszego wypłacenia całego kontraktu lub różnicy pomiędzy wynagrodzeniem piłkarza w nowym klubie, a tym z Arki. Musielibyśmy opłacać zawodników, którzy graliby dla konkurencji. Byłoby to trudne do udźwignięcia. W momencie przejęcia klubu podwyższyliśmy kapitał zakładowy o milion złotych, tyle żywej gotówki wpłynęło do Spółki. Ostatnio powtórzyliśmy tę akcję, kolejny milion zasilił budżet Arki. Skorzystaliśmy z PFR - pierwszy raz w maju, teraz w lutym. Poczyniliśmy liczne oszczędności. Wydaje mi się, że przejęliśmy klub w ostatnim momencie, w którym można było powstrzymać spiralę rosnących długów. Wszystkie zobowiązania względem byłych zawodników i trenerów są obecnie spłacone. Powoli zaczynamy normalnie funkcjonować. Wszystkie nowo zaciągnięte zobowiązania są spłacane na bieżąco.