Obaj spadkowicze z ekstraklasy przystąpią do tego spotkania po dłuższej przerwie. Ostatni mecz Arka rozegrała 21 października, natomiast Korona pauzowała jeszcze dłużej, bo od 11 października. Pod bardzo udanym początku sezonu, w których zanotowali pięć zwycięstw, w tym jedno pucharowe, gdynianie wyraźnie spuścili z tonu. W pięciu następnych ligowych potyczkach żółto-niebiescy zdobyli tylko trzy punkty i strzelili zaledwie jednego, w dodatku z rzutu karnego, gola. "Ostatnio nie punktowaliśmy tak jakbyśmy chcieli, ale nie chodzi tylko o punkty, bo nie stwarzaliśmy sobie również za wiele sytuacji. Zazwyczaj jest tak, że po gorszej serii kolejny mecz chce się grać jak najszybciej. Zawsze byłem zwolennikiem takiego układu, jednak w tym momencie ta przerwa była nam potrzebna. Staraliśmy się ją jak najlepiej wykorzystać i wierzę, że teraz pójdziemy do przodu. Zwłaszcza jeśli chodzi o liczbę okazji do zdobywania bramek" - powiedział na konferencji prasowej w Gdyni Mamrot. Sposobność do przerwania kiepskiej passy nadarzy się już w środę o 17.30, kiedy w konfrontacji 1/16 finału Pucharu Polski arkowcy podejmą Koronę. W poprzedniej rundzie gdynianie rozgromili w Polkowicach drugoligowego Górnika 5-0, natomiast kielczanie ulegli w Kaliszu beniaminkowi drugiej ligi KKS 1925 0-2, ale ze względu na występ w zespole rywali nieuprawnionego zawodnika, otrzymali walkower 3-0. "W tych rozgrywkach nie ma marginesu na błąd, bo każdy słabszy występ powoduje, że się odpada. Co prawda zdobycia tego trofeum wymaga się od zespołów z ekstraklasy, ale my chcemy jak najwięcej ugrać. Od kilku lat Puchar Polski, głównie za sprawą decyzji PZPN, jest przez kluby bardzo prestiżowo traktowany. Poza aspektem sportowym dochodzi także finansowy, bo za awans do każdej rundy jest konkretna premia. Także z tego względu opłaca się walczyć i zajść jak najdalej" - dodał.