Zobacz zapis relacji na żywo Zobacz zapis relacji na urządzeniach mobilnych Mecz ten był niezwykle ważny w kontekście utrzymania w lidze. Przed jego rozpoczęciem Arka znajdowała się na przedostatnim miejscu w tabeli, a Górnik miał od niej zaledwie jeden punkt więcej. Gospodarze wiedzieli, że muszą zrobić wszystko, by przerwać kompromitującą serię dziewięciu ligowych meczów bez zwycięstwa. Samo spotkanie przybrało dość niespodziewany obrót, bo drużyna Franciszka Smudy przyzwyczaiła nas do tego, że lubi grać ofensywnie i to właśnie wtedy osiąga najlepsze wyniki. Zresztą w pięciu z sześciu ich ostatnich spotkań padały przynajmniej cztery bramki. Dziś jednak Górnik cofnął się na własną połowę i czekał na ataki Arki. Taktyka ta mogła być stosowana z powodzeniem, gdyby co jakiś czas piłkarze z Łęcznej wyprowadzali groźne kontrataki, tych jednak w pierwszej połowie nie uświadczyliśmy. Arka z kolei, gdy tylko zorientowała się, że nie będzie dziś szczególnie nękana przez przeciwnika, długo i spokojnie rozgrywała piłkę , czekając na stworzenie okazji. W pierwszej części stworzyła je dwie, a jedną z nich zamieniła na bramkę. W 17. minucie w sytuacji sam na sam dość niespodziewanie znalazł się Dariusz Formella, lecz jego strzał dobrze obronił Wojciech Małecki. Szczęście do gdynian uśmiechnęło się ponad 20 minut później. Po rzucie rożnym łęcznianie wybili piłkę, lecz dopadł do niej jeden z gospodarzy. Wrzucona znów w pole karne odbiła się od Formelli i spadła pod nogi Rafała Siemaszki, a napastnik Arki nie miał żadnych problemów z trafieniem do bramki z czterech metrów. Snajper gospodarzy zrobił też "show" w przerwie spotkania, kiedy to udzielił wywiadu reporterowi telewizji Canal Plus. - Bardzo irytujące jest zachowanie Leandro, który chyba pięć razy wiązał sobie buty. Jeśli nie potrafi tego robić, to niech kupi sobie na rzepy - powiedział rozbawionemu dziennikarzowi Siemaszko. W drugiej części gry Górnik próbował zagrać odważniej, ale nie udało mu się zepchnąć Arki do defensywy, wskutek czego gra toczyła się głównie w środku pola. W ofensywie tak jednym, jak i drugim wychodziło niewiele. Sporo było za to zablokowanych dośrodkowań, podań za plecy i nieudanych dryblingów. Świetną robotę wykonywał Yannick Sambea Kakoko, który wygrywał niemal wszystkie pojedynki o górne piłki. Na ziemi radził sobie równie dobrze - kiedy trzeba było uspokajał grę lub przyspieszał. Był prawdziwym łącznikiem defensywy z ofensywą, a do tego wraz z Krzysztofem Sobierajem stłamsił Bartosza Śpiączkę, który przy piłce był niezwykle rzadko. Górnik starał się, ale przez cały mecz nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę rywali. Nic więc dziwnego, że to Arka była bliższa powiększenia prowadzenia. Dwukrotnie w niezłej sytuacji znalazł się Formella, ale najpierw spudłował, a później jego strzał nie sprawił żadnych problemów bramkarzowi. Po meczu, który nie stał na najwyższym poziomie, Arka odnosi cenne zwycięstwo i co najważniejsze, opuszcza strefę spadkową. Wojciech Górski Arka Gdynia - Górnik Łęczna 1-0 (1-0) Bramka: Siemaszko (39.) Żółte kartki: Leandro, Grzegorz Bonin, Javier Hernandez. Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 5 623. Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Tadeusz Socha, Krzysztof Sobieraj, Michał Marcjanik, Marcin Warcholak - Marcus Vinicius (65. Luka Zarandia), Yannick Kakoko, Dominik Hofbauer (71. Antoni Łukasiewicz), Mateusz Szwoch, Dariusz Formella - Rafał Siemaszko (81. Przemysław Trytko). Górnik Łęczna: Wojciech Małecki - Gabriel Matei (44. Łukasz Tymiński), Adam Dźwigała, Gerson , Leandro - Grzegorz Bonin, Paweł Sasin, Szymon Drewniak, Josimar Atoche (83. Vojo Ubiparip), Piotr Grzelczak (67. Javier Hernandez) - Bartosz Śpiączka.Lotto Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz Ranking Ekstraklasy - kliknij!