W czwartym sezonie po spadku z ekstraklasy drużyna z Lubelszczyzny, choć nie ma w niej wielkich gwiazd, prezentuje się jako solidny kolektyw z realnymi szansami na powrót do krajowej elity. Bezpośrednio po degradacji, zbyt szybko chciano odzyskać stracone miejsce, wykonywano nerwowe ruchy kadrowe, w ciągu niespełna dwóch lat aż siedmiokrotnie zmieniano trenera, co w efekcie spowodowało spadek do drugiej ligi. Przed dwoma laty, wraz z objęciem prezesury przez Piotra Sadczuka rozpoczęto proces systemowego racjonalizowania działań. W maju 2019 roku prowadzenie pierwszej drużyny powierzono Kamilowi Kieresiowi, przed którym postawiono zadanie wywalczenia pierwszoligowego awansu. Cel osiągnięto już po roku, kiedy górnicy z pierwszego miejsca, o cztery punkty przed drugim w drugoligowej tabeli Widzewem Łódź, uzyskali promocję na zaplecze ekstraklasy. Od beniaminka, który do rywalizacji o klasę wyżej przystąpił w praktycznie niezmienionym składzie, nie oczekiwano zbyt wiele, bo mówiono tylko o pewnym utrzymaniu. Jedynym, bardzo istotnym, jak się okazało, kadrowym wzmocnieniem ekipy Górnika było pozyskanie doświadczonego bramkarza Macieja Gostomskiego. Znakomicie uzupełnił on formację obronną, czego efektem strata w rundzie jesiennej tylko 12 bramek, a mniej ma na swoim koncie jedynie zdecydowany lider Bruk-Bet Termalica Nieciecza - 8. Właśnie defensywa tworzona, poza bramkarzem, przede wszystkim przez rutynowanych Pawła Sasina, Tomasza Midzierskiego, Pawła Baranowskiego i Leandro stanowiła o sile zespołu, bo niezależnie od chronienia własnego przedpola stanowiła zagrożenie dla przeciwników - po dwa gole zdobywali bowiem Sasin i Midzierski, jednego do klubowego konta dopisał Baranowski. Znaczący udział zarówno w wywalczeniu pierwszoligowego awansu, jak i obecnej pozycji w tabeli mieli także doświadczeni napastnicy, zdobywcy jesienią po 5 bramek - Bartosz Śpiączka i Paweł Wojciechowski. Zespołowość i dobra atmosfera panująca w drużynie to niewątpliwie atuty Górnika, na które istotny wpływ ma trener Kiereś. Zakończenie rundy mogło być wprawdzie bardziej okazałe, bo łęcznianie grali w Nowym Sączu ze znajdującą się w dolnych rejonach tabeli Sandecją, ale szkoleniowiec Górnika szanuje punkt, po remisie 1:1. "Do tego spotkania podchodziliśmy zadaniowo, nie patrząc na tabelę, ale jak w ostatnich meczach grała Sandecja, mająca serię trzech zwycięstw. Ten remis trzeba więc uszanować i dopisać do jesiennych zdobyczy. Był to dla nas udany okres i muszę w tym miejscu pogratulować moim zawodnikom tego, co zrobili w tej rundzie, bo to jest efekt ich pracy. Dzięki temu mamy dobrą i mocną pozycję przed wiosną" - nie ukrywał zadowolenia po niedzielnym, ostatnim spotkaniu trener Kiereś. Pozytywnie postawę drużyny ocenia również prezes Górnika Piotr Sadczuk, zaznaczając, że z grona trzech pierwszoligowych beniaminków zdecydowanie najkorzystniej prezentuje się właśnie ekipa z Lubelszczyzny, plasując się w ścisłej czołówce. "To pozwala z optymizmem oczekiwać rundy wiosennej, tym bardziej, że mamy sprzyjający klimat wypływający z dobrze rozumianej zespołowej odpowiedzialności. Zawodnicy doceniają to, że ufamy im i po awansie nie dokonaliśmy rewolucji kadrowej i ci, co wywalczyli promocję stanowią nadal trzon drużyny. Jednocześnie założyliśmy sobie długofalowy proces tworzenia warunków do pracy z młodzieżą i pierwsze efekty obserwujemy w zespołach juniorów, a ci najzdolniejsi występują już w czwartoligowych rezerwach i trenują z pierwszą drużyną. Z dobrej strony na pierwszoligowych boiskach pokazał się na przykład nasz wychowanek Karol Struski" - mówi szef klubu. Bezpośrednio po niedzielnym meczu w Nowym Sączu piłkarze Górnika Łęczna otrzymali urlopy, a przygotowania do wiosennej części rozgrywek rozpoczną 5 stycznia. Przed inauguracją ligowej wiosny zaplanowanej na koniec lutego, czeka ich wyjazd na Wybrzeże, gdzie w 1/8 finału Pucharu Polski zmierzą się z Arką Gdynia. Na półmetku 1. ligi podopieczni Kieresia zajmują trzecie miejsce z dorobkiem 32 punktów (9 zwycięstw, 5 remisów i 3 porażki), dziesięcioma punktami ustępując Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Drugie miejsce premiowane bezpośrednim awansem zajmuje ŁKS Łódź, mający tyle samo punktów co Górnik, ale jeszcze jeden zaległy mecz. Zespoły z miejsc 3-6 rozegrają baraże, po których jeden z nich także awansuje do ekstraklasy.