W poprzedniej kolejce GKS przegrał z Zagłębiem Sosnowiec 0-3. "Od pierwszej minuty było widać, jak zdeterminowana wyszła na boisko nasza drużyna. Sytuacja z czerwoną kartką (48. minuta) zmusiła nas do tytanicznej pracy. Ale w tym okresie przewagi przeciwnika - liczebnej i w posiadaniu piłki - strzeliliśmy drugą bramkę, co nam w dużej mierze pomogło w odniesieniu zwycięstwa" - ocenił szkoleniowiec tyszan. Przyznał, że pod koniec spotkania stracił głos od krzyku i piłkarzom podpowiadał wtedy jego asystent. W zupełnie innym nastroju był po meczu szkoleniowiec Sandecji Piotr Mandrysza. "Trzeci raz tu przyjeżdżam w roli trenera drużyny przeciwnej, trzeci raz ponoszę porażkę i trzeci raz nie zdobywam gola" - podsumował. Zaznaczył, że cały plan jego zespołu runął po stracie gola już na samym początku spotkania (czwarta minuta). "Niestety, gapiostwo jednego z naszych obrońców, spowodowało, że przeciwnik wyszedł na prowadzenie i ułożył sobie spotkanie. Z upływem czasu odzyskiwaliśmy równowagę, zaczęliśmy zagrażać gospodarzom. Niestety, krótko po przerwie było właściwie po meczu (kiedy GKS zdobył drugiego gola)" - stwierdził. Podkreślił, że jego piłkarze w drugiej połowie stworzyli więcej okazji podbramkowych, niż w poprzednich dwóch spotkaniach razem wziętych. "Na pewno wpływ na to miało osłabienie rywala, który musiał się bronić. Tym niemniej, widać coraz lepszą dyspozycję fizyczną mojej drużyny i mam nadzieję, że w kolejnych meczach będziemy to przekładać na punkty" - zakończył Piotr Mandrysz. Autor: Piotr Girczys