Warta po pięciu latach wróciła na zaplecze ekstraklasy, ale klub nie był do końca przygotowany na awans. Przede wszystkim od strony organizacyjnej. Poznaniacy nie otrzymali licencji na swój kameralny obiekt i pierwsze pięć meczów musieli rozegrać w Grodzisku Wielkopolskim. W trakcie rundy doszło do zmiany właściciela spółki, która prowadzi pierwszoligową drużynę. Prezes Izabela Łukomska-Pyżalska sprzedała ją prywatnemu inwestorowi Bartłomiejowi Farjaszewskiemu za... 10 złotych. Nowy właściciel przejął też na siebie kilkusetysięczny dług spółki. Piłkarze od początku sezonu nie otrzymywali pieniędzy i przed meczem z GKS Tychy nie wyszli na trening. To była też reakcja na przeciągające się negocjacje w sprawie sprzedaży spółki. Kłopotami Warty zainteresował się Polski Związek Piłki Nożnej i istniała nawet groźba wycofania klubu z rozgrywek. Ostatecznie piłkarze dograli rundę do końca. Zakończyli ją na 13 miejscu z 23 punktami, ale tylko jednym "oczkiem" nad strefą spadkową. "23 punkty zdobyte po tym, co przeszliśmy w trakcie tej rundy, po tych zawirowaniach, zmianie właściciela, to naprawdę dobry wynik. Było wiele znaków zapytania, doszły do tego kłopoty rodzinne kapitana naszej drużyny. To wszystko miało wpływ, jak ten zespół funkcjonował" - powiedział PAP pracujący od dwóch lat w Poznaniu trener Petr Nemec. Jak dodał, ten wynik mógłby być lepszy, gdyby nie porażki pod koniec rundy z drużynami, które również walczą o utrzymanie się w lidze - Stomilem Olsztyn (0-1) na własnym boisku i Garbarnią Kraków (1-2) na wyjeździe. Pod Wawelem do 88. minuty jego podopieczni prowadzili 1-0. "Gdyby nie te porażki, to mógłbym powiedzieć, że była to bardzo udana runda. Tych meczów do dziś nie mogę przetrawić. Los trochę się odwrócił w ostatnim meczu z Puszczą Niepołomice (wygranym przez Wartę 2-0 - przyp. red.), bo nie ukrywam, że w końcówce liczyłem tylko na to, żebyśmy nie stracili bramki i zakończyć spotkanie wynikiem 0-0" - przyznał czeski szkoleniowiec. Po wygranej w Katowicach 2-0 po koniec października Warta przegrała kolejne cztery pojedynki i to głównie z sąsiadami z tabeli. Zdaniem Nemca, jego podopieczni poczuli się zbyt pewnie. "Moi piłkarze za bardzo uwierzyli w siebie i zostali za to ukarani. Warta nie jest drużyną, którą stać na granie piłki a la Barcelona czy Real Madryt. My musimy walczyć cały czas. Jeśli tę walkę odpuścimy, jeśli nie doskoczymy do przeciwnika i zostawimy mu za dużo miejsca, to pojawiają się problemy" - podkreślił Nemec. Szkoleniowiec przyznał, że w trakcie przerwy zimowej niezbędne jest lekkie "przewietrzenie" szatni. Cel pozostaje niezmienny - utrzymanie się w pierwszej lidze. "O niczym więcej nie myślimy. Nie jestem minimalistą, ale dobrze by było, gdybyśmy utrzymywali się kilka pozycji nad strefą spadkową" - zaznaczył. Władze klubu muszą myśleć jednak nie tylko o kwestiach sportowych, ale także o dalszej modernizacji stadionu, którego właścicielem niedawno zostało miasto. Klub otrzymał pozwolenie na grę w Poznaniu, ale tylko do końca rundy. "Miasto, jako właściciel, jest bardzo pozytywnie nastawione do tematu modernizacji, także jeśli chodzi o oświetlenie obiektu. Po naszej stronie jest przygotowanie projektu technicznego przyłącza, natomiast miasto musi zabezpieczyć środki i uruchomić procedurę przetargową. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli z powrotem grać w Grodzisku, to mijałoby się z celem" - podsumował Farjaszewski. Autor: Marcin Pawlicki