W minioną niedzielę Sousa zakomunikował prezesowi PZPN-u Cezaremu Kuleszy, że zamierza rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron, gdyż dostał ofertę z dużego klubu. Chodzi o właśnie Flamengo. PZPN odmówił, ale Sousa zamierza załatwić sprawę poprzez przelanie odszkodowania w wysokości 300 tys. euro na konto naszej federacji. Władze Flamengo przyjechały po Sousę Brazylijczycy nie są w ciemię bici. Nie chcą się narazić na konflikt prawny. Od kilku dni w Portugalii przebywają wiceprezes Flamengo Marcos Braz i dyrektor sportowy Bruno Spindel. Dziś dołączył do nich prezes klubu Rodolfo Landim. Są gotowi na zawarcie umowy z Sousą, o ile ten upora się z rozwiązaniem współpracy z PZPN-em. Co ciekawe, Flamengo utrzymuje, że nie jest zainteresowane powrotem Jorge’a Jesusa, mimo iż ten od wczoraj nie jest już trenerem Benfiki. - Jorge Jesus nie dał nam żadnego wyraźnego sygnału, że jest zainteresowany powrotem. Wykorzystywał nas do gry na dwa fronty, by ugrać jak najwięcej dla siebie. Gdyby mister Jesus powiedział mi "Zaczekajcie na mnie do 30 grudnia", spokojnie byśmy to zrobili. Ale on się nie odzywał - podkreśla Marcos Braz. Były trener Romy za drogi dla Flamengo Zdradził, że Flamengo wybierało między Sousą a Carlosem Carvalhalem. - Postawiłem na Sousę, bo wydawał mi się lepszym kandydatem, bardziej zmotywowanym do odniesienia sukcesu w Brazylii - powiedział Braz. Flamengo sondowało także Pula Fonsecę, który odnosił sukcesy z Szachtarem Donieck, a do czerwca prowadził Romę. Trener legitymujący się paszportem Portugalii i Mozambiku okazał się jednak za drogi. W tej sytuacji Flamengo czeka na podpisanie kontraktu z Sousą. Pytanie tylko, czy sprawy nie storpeduje bunt piłkarzy Flamengo, którzy nie chcą Sousy! Michał Białoński, Interia