Zatrudnienie Portugalczyka, po jego niesmacznym rozstaniu z reprezentacją Polski, od początku budziło kontrowersje nie tylko w kraju nad Wisłą, ale i w samej Brazylii. Mimo to włodarze i kibice Flamengo postanowili dać szansę Sousie i obdarzyli go kredytem zaufania. I to na tyle sporym, że pozwolili mu na podjęcie ważnych, autonomicznych decyzji związanych z kadrą i sztabem, co spowodowało w klubie prawdziwe trzęsienie ziemi. Kilku pracowników mocno związanych z ekipą z Rio de Janeiro zostało zmuszonych do odejścia z klubu. Tymczasem były selekcjoner "Biało-Czerwonych" przeszedł do tego, co potrafi doskonale, czyli do... bajerowania. Postawił na budowanie dobrych relacji z fanami. Szybko zaskarbił sobie ich sympatię i to jednym sprytnym ruchem. Bowiem publicznie poprosił ich o polecenie książek o historii drużyny "Czerwono-Czarnych", co spotkało się z bardzo pozytywnym odbiorem. Lecz im dalej w las, tym było gorzej. Po dość obiecujących boiskowych początkach, do mediów zaczęły docierać sygnały, że piłkarze brazylijskiego zespołu są niezbyt zadowoleni ze współpracy z Portugalczykiem. Do tego doszły późniejsze porażki w ważnych pojedynkach, jak na przykład w derbach z Fluminense. Wściekłość fanów na niekorzystne wyniki była tak wielka, że w pewnym momencie Sousa i zawodnicy musieli... uciekać przed kibicami na lotnisku. Sytuacja zaczęła zaogniać się w kwietniu. Brazylijskie media donosiły, że władze Flamengo już rozglądają się za nowym szkoleniowcem, Paulo Sousa nie miał też zbyt dobrej prasy. Dziennikarze wytykali mu każdą przewinę, a on sam dostarczał im amunicji, bo razem z zespołem notował wstydliwe porażki. Kibice nie ukrywali rozczarowania. Zorganizowali nawet specjalną akcję, w której domagali się zwolnienia portugalskiego szkoleniowca. I wreszcie doczekali się. 9 czerwca były selekcjoner reprezentacji Polski pożegnał się z ekipą z Brazylii. Tamtejsze media ujawniają kulisy. W Brazylii reagują na zwolnienie Paulo Sousy. Początek dobry, ale... Tak Paulo Sousa żegna się z Flamengo. Atmosfera zakłopotania, piłkarze zażenowani Dziennikarze brazylijskiego "Globo" wyjawiają, że Sousa nie był zaskoczony decyzją władz Flamengo o zakończeniu współpracy. Lecz zanim sprawa stała się oficjalna, musiał przejść przez serię niewygodnych doświadczeń. "Oprócz żenującej konferencji prasowej w środę po ospałym występie Flamengo i porażce z Bragantino Paulo Sousa musiał przejść kolejną kłopotliwą sytuację. Nawet mając świadomość, że zostanie zwolniony, normalnie brał udział w zajęciach. Wśród wymuszonych uśmiechów zjadł śniadanie i lunch, po czym zszedł na boisko i poprowadził trening sportowców, którzy nie rozpoczęli meczu w Bragança Paulista" - czytamy. Zaraz po tym został zaproszony na rozmowę z Marcosem Brazem i Bruno Spindelem. Panowie nie pozostawili mu złudzeń i wprost oświadczyli, że jego przygoda z brazylijskim klubem dobiegła końca. Następnie wydano oficjalny komunikat do mediów. Co ciekawe, zrobiono to jeszcze przed ogłoszeniem sprawy graczom i członkom sztabu. Gdy w prasie rozpisywano się o zwolnieniu Sousy, zawodnicy oraz trenerzy... jedli wspólną kolację. Pół godziny później dowiedzieli się, że Portugalczyk odchodzi z Flamengo. Potem było przemówienie szkoleniowca, który dziękował głównie piłkarzom i pracownikom klubu. Jak donosi "Globo", Sousa nalegał, by pożegnać się z każdym osobiście, a podczas akcji miał panować "nastrój zakłopotania". "On [Paulo] podszedł do mnie i miałem wątpliwości, czy przyszedł się pożegnać, czy dać wskazówki" - miał zrelacjonować jeden z piłkarzy. Zwrócono także uwagę na lakoniczny komunikat klubu. Podkreślono, że wpis na Twitterze "nie osiągnął nawet limitu 280 znaków" i że nie zamieszczono w nim podziękowania. "To wyraz oszczędnej trajektorii, na którą składają się bardzo rzadkie chwile radości i brak więzi między trenerem, zawodnikami i trybunami" - podsumowano. Mocne zarzuty wobec Sousy! Chodzi o wielką kasę Kto zastąpi Sousę na stanowisku trenera Flamengo? Padło nazwisko Według brazylijskiej prasy Sousę zastąpi Dorival Júnior, który do tej pory trenował drużynę z Ceará. Jego kontrakt ma obowiązywać do końca bieżącego roku. Flamengo musi się liczyć z tym, że nie tylko będzie płaciło pensję nowemu szkoleniowcowi, ale też jest zobowiązane do wypłaty odszkodowania dla Portugalczyka. Szacuje się, że trener otrzyma od nich 7,7 miliona reali brazylijskich (to ponad 6 milionów złotych) zadośćuczynienia za wcześniejsze rozwiązanie umowy. Po za tym Paulo Sousa zostawia klub ze sporym problemem. Ze względu na jego wcześniejsze decyzje Flamengo na ten moment zostaje bez trenera-asystenta i trenera od przygotowania fizycznego. Co z premią za awans dla Paulo Sousy? "Gdyby to kogoś ciekawiło"...