"Chyba nikt o tym nie pisał, a to może mieć spore znaczenie wobec plotek o odejściu selekcjonera. Podczas grudniowego spotkania z prezesem Kuleszą Paulo Sousa nie zgodził się na dołączenie do sztabu kadry młodego polskiego trenera. Miał do tego prawo, ale pewnie kwas pozostał" - czytamy w "Przeglądzie Sportowym". To miał być model, jaki znanym z czasów pracy Leo Beenhakkera, który dzielił się wiedzą z polskimi trenerami. Sousa nie chciał na coś takiego przystać i odmówił Kuleszy. Z całą pewnością nie poprawiło to wzajemnych relacji selekcjonera Polaków i prezesa PZPN. Już przed świętami, kiedy wybuchło zamieszanie wokół propozycji dla Sousy ze strony brazylijskich klubów, z PZPN-u płynęły doniesienia, że centrala nic nie wie o możliwym odejściu Paulo Sousy i jest zaskoczona doniesieniami, które w świecie piłki nożnej wstrząsnęły wigilijnym wieczorem w Polsce. Paulo Sousa nie informował nikogo w PZPN, jakoby miał zamiar opuścić reprezentację Polski i podpisać kontrakt w Brazylii. Gdyby zrobił to na boku, PZPN jego zachowanie uznałby za nieeleganckie i niepoważne.