Piotr Jawor, Interia: Pamiętasz, co robiłeś, gdy osada Dominatorów w 2008 r. zdobywała ostatni medal olimpijski? Dominik Czaja: Rok później zacząłem wiosłować, więc na pewno oglądałem wtedy igrzyska i śledziłem większość polskich medali. Może nie pamiętam dokładnie ich finału, ale wielokrotnie w internecie do niego wracałem. I nie ma co ukrywać, że to była moja inspiracja. To oni wzbudzili w tobie miłość do wioślarstwa? - Tak to może nie, ale później wielokrotnie mnie inspirowali. Dominować i to przez tyle lat... To coś niesamowitego. Wielokrotnie myślałem, że my też możemy osiągać takie sukcesy. Nie masz czasem w głowie myśli: "Ale sobie sport wybrałem". 280 dni w roku poza domem, codziennie godzinny ciężkich treningów... - Nie, bo jestem fanem wioślarstwa i śledzę je cały czas. Lubię oglądać wyścigi, pasjonuję się nimi. Wiem też, że ten trening jest nieodłączną częścią sukcesu. Jeśli chcemy go osiągnąć, to musimy się poświęcić. Ale nie wierzę, że jak wracasz do domu ze zgrupowania , to żona pozwala jeszcze na pogłębianie wioślarskiej pasji. - Powiem szczerze, że tuż przed igrzyskami siedzieliśmy na sofie, żona usypiała naszego synka i zaproponowała sama z siebie: "może włączymy jakieś finały olimpijskie i zobaczymy, jak to jest przeżywać takie chwile?". To jest wspaniałe, bo moja żona rozumie to, co ja robię i mam w niej ogromne wsparcie. Jak jest recepta na to, by przez 280 dni w roku wytrzymać w czterech facetów na zgrupowaniach? - Jesteśmy dobrymi kolegami, bardzo dobrze się rozumiemy, lubimy swoje towarzystwo, a to dużo ułatwia. Nie męczymy się ze sobą nawet podczas najdłuższych zgrupowań. Szanujemy też swoją prywatność. Ja jestem w pokoju najczęściej z Fabianem Barańskim. Gdy on rozmawia z żoną, to ja do swojej nie dzwonię. Gdy ktoś czyta, a drugi gra w konsolę, to zakłada słuchawki. Rozumiemy się bez słów, szanujemy swój spokój i prywatność. Teraz może być już łatwiej patrzeć w przyszłość, bo każdy medalista może liczyć na gratyfikacje finansowe. - To jest nieodłączna i przyjemna część sukcesu. Mamy wsparcie z ministerstwa, jesteśmy też żołnierzami, to zapewnia nam spokój i skupienie się na sporcie. To jednak nie oznacza, że o kolejne sukcesy będzie teraz łatwiej. Rozmawiał w Paryżu Piotr Jawor