W niedzielę Zwolińska popłynęła świetnie i na mecie wolniejsza była tylko od Australijki Jessiki Fox. Tym samym kajakarka z Nowego Sącza zdobyła dla Polski pierwszy medal w Paryżu i 299. w historii występu Polaków podczas letnich igrzyskach olimpijskich. - Ten medal to spełnienie moich najskrytszych marzeń. Pamiętam, jak przed telewizorem oglądałam Adama Małysza i Justynę Kowalczyk. Moja rodzina od zawsze uwielbia sport, więc im kibicowałam, dmuchałam w telewizor, żeby im się powodziło. Gdy zdobywali medale, to ja o tym także marzyłam i teraz przyszedł ten moment... Stanęłam na starcie, wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana i ta chwila właśnie nadeszła - cieszyła się Polka. Zwolińska przyznaje, że jej sportowymi idolami są właśnie Małysz i Kowalczyk. Gdy polski skoczek narciarski zdobywał pierwszy medal olimpijski, nasza kajakarka miała cztery lata. Gdy po raz pierwszy na podium stawała Kowalczyk, była o cztery lata starsza. Teraz jednak już sama mogła cieszyć się z olimpijskiego krążka. - Justyna i Adam to moi idole z dzieciństwa, a do Justyny jeszcze ponoć jestem podobna z wyglądu. Ta dwójka to dla mnie duet doskonały. Gdy ja byłam w wieku marzycielskim, oni zdobywali medale - dodaje. Zwolińska przyznaje, że sport w jej życiu obecny był niemal zawsze. Małymi krokami budowała olimpijską formę, aż w końcu musiała zacząć oswajać się z presją, gdy typowano ją jako kandydatkę do medalu. - Ale ja bardzo się cieszyłam, że dużo osób liczy na mój medal i pokłada w moim występie duże nadzieje. Ogromnie się z tego cieszyłam, bo bardzo lubię emocje związane ze sportem. No bo gdyby ktoś mówił, że slalomiści nie mają szans na medal, to kto by to oglądał? Ja się bardzo z tego cieszyłam i cieszę się, że były we mnie pokładane nadzieje. Jestem dumna, że podołałam i mam nadzieję, że nikt nie czuje się rozczarowany - uśmiecha się Zwolińska. Z Paryża Piotr Jawor