Klaudia Zwolińska odnosiła wielkie sukcesy w każdej kategorii wiekowej. Długo czekała na to, by zacząć zdobywać medale w gronie seniorów. To po części była wina choroby, jaka przyplątała się do niej sześć lat temu. Nigdy jednak się nie poddała, choć była załamana, kiedy pojawiły się pierwsze diagnozy. Groziło jej zawieszenie kariery. Dziś ma upragniony medal olimpijski. Srebrny. Nie złoty. I choć się cieszy ogromnie, to znając ją, ona wciąż myśli o złocie. Sześć lat temu nagle zaatakowała ją choroba. Klaudia Zwolińska przeszła do historii Jeden z kibiców Zwolińskiej przyjechał do Francji na rowerze - Patrz się, tyle lat czekałam. Tyle lat o mnie pisałeś - wypaliła po konferencji prasowej, na której znalazła się także jej rodzina, ale też grupa fanów. Jeden z nich, także - jak się okazuje - pracownik TVP, ale tym razem w roli kibica, nawet zadawał pytanie. - Dzięki za wszystko! Te twoje artykuły budowały Klaudię - wypalił Marek Zwoliński, tata naszej medalistki olimpijskiej. Muszę przyznać, że strasznie to miłe, ale rzeczywiście mało kto zajmuje się w Polsce slalomem kajakowym. Jego można spotkać na każdych zawodach. Zawsze z aparatem. Uwiecznia każdą sportową chwilę córki. Najczęściej biegnie wzdłuż toru. Tak było też w Vaires-sur-Marne, gdzie odbywała się olimpijska rywalizacja w slalomie kajakowym. Nie zważał na ochroniarzy, tylko biegł, co sił w nogach. Na konferencji pojawił się też Waldemar Ignaciuk. Nie poznałem. Tym razem bez charakterystycznego kapelusza z piórkiem. Do Francji przyjechał na rowerze. Gdy nie miał sił, to wsiadał do pociągu i podjeżdżał. W sumie na dwóch kołach pokonał dla Klaudii ponad 1100 kilometrów. Jechał od poniedziałku do soboty. Dziś cieszy się z naszą medalistką. Od keyboarda do kajaka Ona do kajaka wsiadła dzięki Pawłowi. To jej brat. On był pierwszy, bo zachęciła go wizyta w szkole Agnieszki Stanuch. - Klaudia grała na keyboardzie, ale spróbowała sił w kajaku i się jej spodobało. W końcu postawiła na sport - wspominał tata naszej wicemistrzyni olimpijskiej. Oczywiście brata nie mogło zabraknąć. Pojawił się także na konferencji. Brat i siostra zrobili sobie zdjęcie z medalem. Cząstka tego srebra należy do niego. Głosu omal nie stracił Grzegorz Hedwig. On będzie startował w poniedziałek w C-1. I trzeba przyznać, że wygląda na dobrze przygotowanego. To partner życiowy Zwolińskiej. - Miała być złota. Straciła na kilku ostatnich bramkach. Będzie reprymenda - śmiał się "Grubas", który zaraz jednak dodał: - Ale się cieszę. Zwolińska po medal w Vaires-sur-Marne sięgnęła niemal dokładnie w setną rocznicę sukcesu w Paryżu, kiedy to jeździec Adam Królikiewicz i drużyna kolarzy torowych zdobyła pierwsze medale olimpijskie dla naszego kraju. Oni dokonali tego 27 lipca 1924 roku. - Dostałam książkę z PKOl o tym sukcesie i miałam to w głowie przed startem - zakończyła Zwolińska i odjechała na kontrolę antydopingową. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport