"Świat bez nieba, narodów, religii i to jest wizja tego pokoju, który wszystkich ma ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety" - miał powiedzieć Babiarz, odnosząc się do tego utworu. "Informujemy, że po wczorajszych skandalicznych słowach Przemysława Babiarza został on zawieszony w obowiązkach służbowych i nie będzie komentował zmagań podczas igrzysk olimpijskich" - przekazała TVP w komunikacie, który został wydany w sobotę, a więc dzień po ceremonii otwarcia. Telewizja Polska zaznaczyła w nim, że "wzajemne zrozumienie, tolerancja, pojednanie - to nie tylko podstawowe idee olimpijskie, to także fundament standardów, którymi kieruje się nowa Telewizja Polska. Nie ma zgody na ich łamanie". "The Washington Post" opisał sprawę Przemysława Babiarza Cała sytuacja została też opisana na portalu amerykańskiego dziennika "The Washington Post", który posiłkował się w tym wypadku wiadomością agencji AP. Podkreślone w niej, że media państwowe od wielu lat są polem walki ideologicznej. Służyły prawicy, gdy ta rządziła w naszym kraju w latach 2015-23. Premier Donald Tusk, polityk centrowy, którego szeroka koalicja przejęła władzę w grudniu, podjął działania, aby odebrać im nad nimi kontrolę. Dodano, że niektórzy komentatorzy lewicy stwierdzili, że ich zdaniem kara jest zbyt surowa. Przypomniano, że Polska od zakończenia drugiej wojny światowej znajdowała się pod narzuconym przez Związek Radziecki komunistycznymi rządami. Był to okres, który wciąż budzi wielkie emocje. Na zawieszenie Babiarza zareagowały inne media, m.in. niemiecki "Bild", który na łamach swojego portalu opisał całą sytuację i dopowiedział, że Polak "kpił" podczas relacji na żywo. Decyzja TVP odbiła się więc bardzo szerokim echem, nawet poza granicami naszego kraju. Decyzja TVP w sprawie Przemysława Babiarza wywołała burzę Okazuje się jednak, że "nie wszystko stracone". Media donoszą, że wewnętrzna reakcja ważnych postaci związanych z TVP Sport może sprawić, że decyzja w sprawie Przemysława Babiarza na igrzyskach w Paryżu zostanie zmieniona. Fani komentatora mogą więc wierzyć, że Włodzimierz Szaranowicz, Dariusz Szpakowski i Jarosław Idzi swoim zaangażowaniem doprowadzą do zwrotu akcji. W tej sprawie wypowiedziała się też Anna Popek. Dziennikarka zamieściła też osobny wpis na Instagramie, w którym sporo miejsca poświęciła aferze związanej z zawieszeniem Przemysława Babiarza. Prezenterka stwierdziła, że zna go od lat i nie może o nim złego słowa powiedzieć. "Teraz kwestia Przemka. Pracowałam z nim przez długi czas. Znam jego erudycję, doskonała pamięć, obszerną wiedzę z dziedziny historii m. In. Znam kulturę osobistą i wrażliwość. Sumienny, pracowity zawsze doskonale przygotowany. Lubiany przez widzów i przez kolegów. I takiego pracownika neotelewizja zwalnia za jedno słowo" - napisała Popek.