Andrzej Klemba, Interia: Jaka jest rola trenera kadry? Radosław Zawrotniak: - Polski Związek Szermierczy zatrudnia trenera kadry, który jest właściwie selekcjonerem. Powołuje zawodniczki na zgrupowania, jeździ z nimi na Puchary Świata czy mistrzostwa Europy i tam walczą według ustalonej przez niego taktyki. To jednak trenerzy klubowi pracują na wyniki. Prowadzimy z zawodniczkami tysiące indywidualnych lekcji. Powtarzamy setki podobnych ruchów, rozwiązań taktycznych, technicznych i określonych akcji. To jest podobna praca jak trenera w tenisie czy boksie. Naprawdę wiele godzin spędziłem z Renatą i Olą. Tak samo jak klubowi szkoleniowcy Martyny Swatowskiej-Wenglarczyk czy Alicji Klasik. I mogę powiedzieć, że dużo je nauczyłem. I to nie jest pretensja, że nie jestem trenerem kadry. Nie miałbym czasu na to, by spędzać ponad sto dni poza domem. Już się najeździłem w życiu. Aleksandra Jarecka miała nie pojechać do Paryża, tymczasem to ona zapewniła Polkom medal. O co chodzi w tej aferze? - Związek zdecydował, że do Paryża jadą dwie pierwsze zawodniczki według rankingu i dwie z wyboru trenera kadry. W pierwszej wersji wybrał do zespołu Olę, która miała walczyć zarówno indywidualnie, jak i w drużynie. To Martyna miała być rezerwową. Potem dyrektor sportowy związku, jak podejrzewam na polecenie prezesa lub wiceprezesa oprotestował tę decyzję i wymusił zmianę. Ola miała nie jechać do Paryża. Jako klub AZS AWF Kraków musieliśmy walczyć, by wystartowała w igrzyskach. Zakulisowo usłyszeliśmy, że ma jej tam nie być. Opublikowaliśmy wszelkie statystyki, wyniki wszystkich walk z sezonu, by pokazać, że to jej się należy. Tłumaczenia związku nie były przejrzyste. Ostatecznie pojechała na igrzyska, ale walczyła tylko w drużynie z czym nigdy się nie pogodzę. Była wyżej w rankingu od Martyny i to ona powinna startować. Na zawody najwyższej rangi powinni jechać zawodnicy, którzy są najwyżej w rankingu. To jest najbardziej sprawiedliwe wyjście. W "Gazecie Krakowskiej" powiedział pan, że to skandal. - Bo tak jest. To był skandal. Najpierw trener kadry wybiera Jarecką, a potem na polecenie prezesów wciska się inną szpadzistkę. Zawsze będę walczył o to, by moja zawodniczka nie była skrzywdzona. Pan był podobno w Paryżu? - Tak, ale jak można się domyślić nie mam dobrych relacji z PZS. Mogłem tam być tylko do 28 lipca i do tego czasu prowadziłem z zawodniczkami lekcje szermiercze. Trochę mi przykro, że nie było dla mnie miejsca w sztabie trenerskim, choć startowały dwie moje zawodniczki. Jednak tak samo było w Tokio i też nie było dla mnie miejsca w kadrze. W telewizji padło, że był pan zły na Jarecką za końcówkę walki w półfinale. - Absolutnie tak nie było. Ola świetnie walczyła, wszystkie znakomicie się spisały. Proszę to podkreślić, że nie byłem zły na kogokolwiek. A w meczu o brąz niemal dostałem palpitacji serca. To były świetne pojedynki. Niestety błąd popełniła sędzia i doszło do niemałego zamieszania. Jasne jednak było, że to Chinki prowadzą punktem. A do końca walki zostało 4,34 sekundy. Jak się okazało to było bardzo dużo czasu, by doprowadzić do remisu, a w dogrywce zadać decydujące pchnięcie. Można przygotować coś specjalnego na taką trudna sytuację? - Chinka trafiła i rzeczywiście było mało czasu na odrobienie strat. W pięknym stylu to zrobiła. W szpadzie bardzo często zdarzają trafienie jednoczesne. Tu jednak świetnie wymyśliła atak i szybko wykonała akcję. A w dogrywce znakomicie wyczuła moment, rzuciła się do przodu i trafiła rywalkę. Jestem bardzo dumny z Oli i Renaty, a także wszystkich dziewczyn, które brały udział w tych igrzyskach. Kiedyś pojawiła się nowa polska jednostka czasu "jedna Wenta", czyli, że 15 sekund do końca meczu piłki ręcznej to mnóstwo czasu. Teraz będzie "jedna Jarecka"? - Pamiętam ten mecz piłkarzy ręcznych. Wielokrotnie na zawodach Ola i jej koleżanki rozstrzygały walki w końcówkach. Są do tego przyzwyczajone i potrafią zachować zimną krew. Pewnie trener i kibice przeżywali horror, ale w szermierce to nie takie rzadkie sytuacje. Co ten medal znaczy dla tej dyscypliny? - Najpierw jeśli można, chciałem podziękować tym osobom, które włożyły mnóstwo serca w ten medal. Trenerom klubowym, współpracującym, psychologom, dietetykom, a także zawodniczkom, które sparowały z naszymi brązowymi olimpijkami. Oni wszyscy przyczynili się do tego sukcesu. Długo czekaliśmy na ten medal. Od 2008 roku, kiedy w szpadzie drużynowej panów mieliśmy srebro. Bardzo chciałem ten sukces powtórzyć. To wielka sprawa dla całego naszego środowiska. To piękny sport, który dał dużo medali w historii polskiego olimpizmu. Jedna z czterech dyscyplin, która od początku jest w programie igrzysk olimpijskich. Rozmawiał Andrzej Klemba