Maciej Słomiński, INTERIA: Zastałem pana w Polsce, czy w Paryżu na igrzyskach? Andrzej Kostyra, dziennikarz i komentator sportowy, specjalista od boksu: - W Polsce, postanowiłem już dać szansę młodszym, po tym jak zaliczyłem siedem igrzysk: pięć letnich i dwa zimowe. We Francji bardziej niż godnie reprezentuje mnie córka Justyna, która poszła w moje dziennikarskie ślady, chociaż muszę przyznać że jest bardziej utalentowana, płynnie mówi w dwóch językach - po angielsku i niemiecku. Może nie ma takiej wiedzy sportowej jak ja, ale jest jeszcze młoda może nadrobić. Jestem z niej bardzo dumny. Jak się panu podobała ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu? - Bardzo ciekawe przedstawienie, niekonwencjonalne, barki sunące po Sekwanie itd. show który zapamiętamy na długo. W Pekinie, na ostatnich igrzyskach, na których byłem mieliśmy popisy techniczne, tu widać było pomysł żywego człowieka. Jedyne do czego można się przyczepić to dłużyzny, Zinedine Zidane, Rafa Nadal, korowód sportowców zdawał się nie mieć końca. A nawiązanie do ostatniej wieczerzy? - No tak, modele, modelki, nie wiadomo jaka to była płeć. Nie jestem głuchy i ślepy, wiem, że jest głośno o tej części ceremonii. To była łyżka dziegciu w beczce olimpijskiego miodu. Wiadomo, że Francuzi lubią szokować i tu pokazali całemu światu całe swoje dziedzictwo kulturowe, ale mogli śmiało sobie podarować ten fragment. Pana ta scena obraziła? - Jestem człowiekiem wierzącym, ale nie, nie czułem się obrażony. A co pan jako nestor polskiego dziennikarstwa, jako sumienie tego zawodu powie o odsunięciu red. Przemysława Babiarza za jego słowa o przeboju Johna Lennona pt. "Imagine"? - Nie znam nikogo z ważnych postaci, kto by tej decyzji bronił. Trzeba powiedzieć wprost - telewizja publiczna strzeliła sobie w kolano decyzją o odsunięciu Przemka od komentowania. Przecież on nikogo nie obraził, miał prawo do swojej opinii, każdy z nas ma przecież jakieś poglądy. Paradoksalnie w imię tolerancji odsuwa się od pracy tak wielkiego fachowca i bardzo porządnego człowieka. To wielki błąd TVP, która wydała ogromne pieniądze, by transmitować igrzyska. Konkurencja może się tylko cieszyć. Czyli Eurosport. - Dokładnie. TVP pozbyła się swego największego atutu, znakomitego komentatora lekkoatletyki i pływania, czyli dyscyplin które cieszą się największą popularnością. To zakrawa wręcz na sabotaż. Rozmawialiśmy kilka miesięcy temu o naszych szansach w boksie na igrzyskach. W niedzielnej walce Damian Durkacz w kontrowersyjnych okolicznościach uległ rywalowi z Bułgarii. - Widziałem tę walkę i uważam, że Durkacz jej nie przegrał. Ten pojedynek ustawiły ostrzeżenia, ale nie mówiłbym o skandalu, a może o "skandaliku". Skandale na IO były dwa - w Seulu w 1988 r. przegrana Roya Jonesa juniora z reprezentantem gospodarzy Park Si-hunem. A wcześniej przegrana Tadeusza Walaska podczas igrzysk w Rzymie w 1960 r., gdy włoska publiczność przez pół godziny wyła ze złości po tym jak ogłoszono, że Polak w walce o złoto uległ Amerykaninowi Edwardowi Crookowi. Zaraz potem do ringu wszedł Zbyszek Pietrzykowski, by walczyć z Cassiusem Clayem, późniejszym Muhammadem Ali. Co dalej z polskim boksem? - Gdybym był prezesem Polskiego Związku Bokserskiego przedłużyłbym po paryskich zawodach kontrakt z trenerami Grzegorzem Proksą i Fiodorem Łapinem o kolejne cztery lata, do następnych igrzysk. Ci szkoleniowcy robią świetną robotę i zasłużyli na szansę. Jeśli ją otrzymają być może mnie się uda dożyć kolejnego medalu olimpijskiego w boksie. Proszę nie krakać, jest pan w świetnej formie. Ustaliliśmy już co z polskim boksem, a co z red. Babiarzem? - To już pytanie do telewizji publicznej, ale gdyby to ode mnie zależało, przywróciłbym Przemka do komentowania choćby dziś, a wcześniej wydał komunikat, przyznając się do błędu. Przecież tu starczyłoby upomnienie: "Przemek miarkuj się, nie każdy podziela twoją wizję świata". Przemysław Babiarz to wybitna postać międzynarodowego sportu, był przecież honorowany przez MKOl, a tak został potraktowany przez macierzystą stację. To skandaliczne. Rozmawiał Maciej Słomiński