Hasłem przewodnim olimpijskiego wyścigu był chaos. Bardzo skromny peleton (zaledwie 90 zawodniczek) i brak łączności radiowej sprawiały, że wydarzenia na trasie bardzo trudno było kontrolować. Przekonaliśmy się o tym podczas sobotnich zmagań mężczyzn. Finiszujący na trzeciej pozycji Francuz, Christophe Laporte... nie wiedział początkowo nawet, że zdobył medal. Dwaj zawodnicy, którzy go wyprzedzili - "złoty" Remco Evenepoel i drugi Valentin Madouas byli poza zasięgiem jego wzroku, a on sam był przekonany, że uciekła mu dużo większa grupa. Równie nieprzewidywalna okazała się rywalizacja kobiet, choć - w bardzo przykry dla nas sposób. Kraksa, która wydarzyła się ok. 40 kilometrów od mety sprawiła, że część zawodniczek, w tym - Katarzyna Niewiadoma zostało za czołówką. Nasza reprezentantka robiła, co mogła, by dojechać do liderek, ale było to misją niemal niemożliwą. Nawet jej brawurowa szarża, 15 km od finiszu nie pomogła. Ostatecznie finiszowała na ósmej pozycji - wysokiej, lecz nie odpowiadającej ambicjom naszej reprezentacji. Rozpacz Katarzyny Niewiadomej. Łzy przed kamerą Doskonale było to widać po zakończeniu wyścigu. Niewiadoma przed kamerą "Eurosportu" była kompletnie rozbita. Choć starała się jak mogła, emocje szybko wzięły nad nią górę. "Świadomość, że miałyśmy pecha jest dobijająca (...) to nie jest fair" - kontynuowała, podkreślając, że ona, Marta Lach i Agnieszka Skalniak-Sójka "przyjechały po medal". Lach też miała pecha - podczas, gdy Niewiadoma ścigała czołówkę, druga z naszych reprezentantek wciąż w niej była, ale przydarzył jej się defekt.