Jeśli ktoś bywa na zawodach w slalomie kajakowym, to trudno wyobrazić sobie je bez Marka Zwolińskiego. Tata Klaudii jest niemal na każdych zawodach. I tych w Polsce, i tych poza granicami kraju. Zawsze z aparatem. Robi tysiące zdjęć. Pewnie wyszłaby z tego niezła dokumentacja historii polskiego slalomu kajakowego. Najczęściej biega wzdłuż toru. Znają go na całym świecie. Polska medalistka wypaliła po sukcesie. "Dziękuję tym, którzy mi przeszkadzali" Nie zważał na ochronę, tylko biegł wzdłuż toru. Za metą wpadli sobie w ramiona - Kiedy płynęłam, to tata leciał brzegiem. Ochroniarze go gonili. Myślałam nawet, że wskoczy do wody. On jest na każdym moim ważnym starcie. Podobnie, jak brat - przyznała Klaudia Zwolińska po sukcesie w Vaires-sur-Marne. Ojciec naszej zawodniczki był nie do zatrzymania, jak Klaudia w swoim medalowym wyścigu. Na końcu wpadli sobie w ramiona. Wielu dziennikarzy myślało, że to jakiś szalony kibic, a to był właśnie Marek Zwoliński. Marek Zwoliński jest wielką cząstką medalu Klaudii. To - jak podkreślała nasza mistrzyni olimpijska - on woził ją na treningi i zawody, kiedy była jeszcze dzi - Uważam, że nie poświęciłem tego czasu, tylko go otrzymałem. Przebywanie z córką dawało mi przyjemność. To było wszystko bardzo spontaniczne. Robiłem to, co uważałem, że powinienem zrobić. Czasami Klaudia nie miała stworzonych warunków, bo trenowała w grupie. Starałem się jej zatem zapewnić jak najlepsze możliwości. Dbałem o to, by miała lepsze wiosła, czy kajak. Tak samo było z C-1. Walczyłem o to, by powróciła do tej konkurencji. Uważałem, że treningi w C-1 mogą jej coś dać i uważam, że one właśnie rozwinęły ją jako zawodniczkę. Przez to stała się mocniejsza w kajaku - opowiadał. Wspominał też początki Zwolińskiej z kajakarstwem. - Na jednej z wywiadówek u syna Pawła była Agnieszka Stanuch, była zawodniczka, która ładnie mówiła o kajakach. Zapisałem zatem syna na kajaki. On trenował, ale Klaudia, która wówczas byłą zafascynowana grą na keyboardzie, przychodziła się popatrzeć. Zaczęła wsiadać do łódki, a po roku trzeba było wybierać. Postawiła na sport - opowiadał Zwoliński. Zapytany o to, jakim dzieckiem była, odparł: - Zawsze lubiła za wszystkich coś załatwić. Nigdy nie stoi z boku, tylko jeśli ktoś czegoś potrzebuje, to najpierw pomaga, a o sobie myśli dopiero na końcu. Zawsze liczyła się dla niej grupa. I tak jest do to teraz. Dba o swoje otoczenie, ale czasem przez to obrywa. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport