Włodzimierz Szaranowicz już raz skomentował sprawę zawieszenia Przemysława Babiarza. Wówczas w rozmowie ze Sport.pl powiedział: Zainwestowałem w Przemysława Babiarza osobiście. On w TVP przejął po mnie schedę. Zostawianie go na lodzie w tej sytuacji byłoby stratą. Najwyraźniej odsunięcie Babiarza od komentowania w trakcie igrzysk olimpijskich coraz bardziej niepokoi dyrektora TVP Sport w latach 2009-2017, ponieważ tym razem wyraźnie zaapelował o przywrócenie jego młodszego kolegi do pracy. Włodzimierz Szaranowicz stanowczo o zachowaniu Przemysława Babiarza Włodzimierza Szaranowicza w rozmowie z portalem WP SportweFakty przyznał, że słowa Przemysława Babiarza, przez które został zawieszony, były "niepotrzebne", ponieważ jego zdaniem podczas relacji sportowych nie powinno być miejsca na politykę i że gdy jego młodszy kolega wtrącał wątki polityczne do transmisji, to on z tym nigdy się nie zgadzał. - Nie ma najmniejszego powodu, by w trakcie takiego wydarzenia dziennikarz określał swój stosunek do dzieła. Nie było potrzeby oceniać Lennona. A już zwłaszcza degradować go, sprowadzając "Imagine" do idei komunizmu. Wielu jest zakochanych w tym utworze. Mówi o tym, że ludzie powinni być bliżej. Poza tym w takiej sytuacji poglądy zostawia się "w szatni" - wyjaśnił legendarny komentator. Natomiast 75-latek jednocześnie przyznał, że gdyby był osobą decyzyjną, to nie zareagowałby tak gwałtownie, jak uczyniły to władze stacji. - Nie zareagowałbym tak gwałtownie w stosunku do Przemka. Mówimy o dziennikarzu, który ma za sobą dwadzieścia parę lat pracy w zawodzie. Ma swoją dojrzałość i poglądy. Wyraził opinię niepotrzebną i być może obraźliwą dla niektórych. Natomiast jeśli ktoś nie zgadza się z poglądami Przemka, które są w środowisku dobrze znane, niech nie obsadza go do komentowania ceremonii otwarcia - stwierdził. Szaranowicz wyjaśnił, dlaczego nie podpisał listu w obronie Babiarza Legendarny komentator zaznaczył, że Przemysław Babiarz powinien powrócić do komentowania jeszcze podczas igrzysk, choć on sam nie podpisał listu w jego obronie. Wyjaśnił teraz za to, dlaczego tak postąpił. - To pismo młodych ludzi stojących w obronie nowego lidera redakcji. Natomiast ja mam już swoje nazwisko i będę reprezentował pogląd niezależny od listu młodszych kolegów. W przeszłości miewałem propozycje podpisywania różnych pism. Gdybym zrobił to choć raz, dziennikarsko byłbym martwy. W związku z tym zachowam regułę, którą stosuję od początku swojej drogi zawodowej: odpowiadam wyłącznie za siebie - wytłumaczył Włodzimierz Szaranowicz. Na dodatek przyznał, że treść listu mogła być lepsza. - Jest trochę infantylny. Mówi o emocjach, a nie da się ich przełożyć na słowa. Powinno to być krótkie, twarde oświadczenie, dlaczego Babiarz jest potrzebny i co robi, by poprowadzić zespół do sukcesu - zaargumentował honorowy attache prasowy reprezentacji Polski na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Pod tym listem nie podpisał się także Dariusz Szpakowski, który powiedział, że nikt go nawet o to nie zapytał. Trudno przewidzieć, czy TVP ugnie się pod naciskami nad powrotem Przemysława Babiarza, które są wyprowadzane z tak wielu stron. Na razie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wszęła postępowanie, czy publiczny nadawca w ogóle nie naruszył polskiego prawa poprzez ograniczenie dziennikarzowi wolności do wypowiedzi i wyrażenia opinii.