Rak to jeden z wielu polskich zawodników, który do Paryża poleciał zbierać doświadczenie. Zanim jednak 21-letni biegacz dotarł do Paryża, przeżył sytuację, która miała na niego mocny wpływ. Pod koniec maja Rak został okradziony na lotnisku właśnie w stolicy Francji. Stracił plecak, w który miał dokumenty i bilet. Utknął więc w Paryżu, na szybko musiano też zorganizować mu nocleg, bilet, a także wizytę w ambasadzie. To wszystko trwało półtorej doby i kosztowało zawodnika sporo nerwów. Rak zapewnia, że po tym zamieszaniu, już nawet start na igrzyskach olimpijskich nie zrobił na nim większego wrażenia. - Po tej sytuacji z plecakiem już trochę emocji przez mnie przeszło i to spowodowało, że stałem się na nie trochę odporny. Te igrzyska nie robią na mnie dużego wrażenia, choć oczywiście, że cieszyłem z występu. Przyjeżdżając jednak na start byłem skupiony i wyłączony. Wiedziałem, co muszę zrobić, więc emocji wielkich nie miałem. Dopiero po biegu zwróciłem uwagę na otoczenie i pomyślałem: "Wow, ale ten stadion jest wielki!". Wyglądał naprawdę spektakularnie - opowiada Rak. Filip Rak: Celem kolejne igrzyska W pierwszym biegu Polak zajął 11. miejsce. W repasażu pobiegł szybciej, ale nie awansował do półfinału i zakończył występ w igrzyskach. - Najważniejsze jest, by dobrze realizować obraną drogę i cieszyć się chwilą. Chcę robić kolejne życiówki, pobijać rekordy, jeździć na duże imprezy i szykować się na kolejne igrzyska - dodaje. Z Paryża Piotr Jawor