Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu brakuje polskich koszykarzy w klasycznej odmianie tej dyscypliny. Nieobecność Jeremiego Sochana i spółki kibicom z kraju nad Wisłą rekompensują jednak zawodnicy specjalizujący się w baskecie 3x3. Ten na najważniejszej imprezie czterolecia cieszy się ogromną popularnością. Biletów nie ma od dawna, trybuny podczas każdej potyczki wypełnione są do ostatniego miejsca. Nie inaczej było wczoraj. Licznie zgromadzeni fani ponieśli we wtorek gospodarzy do triumfu nad "Biało-Czerwonymi". Po starciu z Francją dziś na podopiecznych Piotra Renkiela czekali równie silni Amerykanie. "Naszym celem jest wygrać każdy kolejny mecz i zobaczymy co tym osiągniemy. Nie będzie w tym roku żadnych oficjalnych deklaracji. Wiemy na cos na stać, znamy swoją wartość i siłę. Ogranicza nas tylko czas spędzony na wspólnym trenowaniu i graniu" - zapowiadał szkoleniowiec przed turniejem na łamach Interia Sport. Kibice liczyli na to, że gra bez większej presji przyniesie efekty w postaci paru pozytywnych niespodzianek. Do tej pierwszej prawie doszło na otwarcie zawodów. Wspomniany na wstępie mecz z gospodarzami Polacy co prawda przegrali, ale zaledwie dwoma punktami i to po zaciętej końcówce. Amerykanie pokonani. Nie obyło się bez nerwów Z zerowym dorobkiem byli także Amerykanie, czyli nasi czwartkowi rywale. W ostatni dzień lipca zatem w końcu ktoś musiał zacząć zbierać cenne "oczka" do tabeli. Od początku starcia inicjatywę przejęli "Biało-Czerwoni". Przemysław Zamojski i spółka szybko osiągneli solidne, czteropunktowe prowadzenie, a następnie nawet je powiększyli. W pewnym momencie tablica wyników wskazywała 17:12. Wtedy nikt, nawet w najczarniejszych snach, nie spodziewał się, że dojdzie do nerwowej końcówki. Ale niestety zaczął spełniać pesymistyczny scenariusz. "Biało-Czerwoni" przekroczyli limit przewinień. Arbiter dodatkowo po jednej z akcji odgwizdał Polakom faul techniczny. Efekt? Z pięciu punktów na plusie zrobiły się zaledwie dwa. Czas grał jednak na korzyść naszych rodaków. Ci zaczęli bardziej szanować piłkę, dodatkowo do nich należało ostatnie posiadanie. Gracze Piotra Renkiela nie rzucali na siłę. Przy stanie 19:17 długo nie pozwalali Amerykanom na przechwyt, aż w końcu zabrzmiała syrena oznaczająca koniec rywalizacji. Bilans 1:1 po dwóch meczach na igrzyskach "Orły" udanie zrehabilitowały się po wczorajszej przegranej z Francuzami i jeżeli tak jak dziś zagrają w kolejnych dniach, to mogą śmiało myśleć o znalezieniu się w strefie medalowej. Do niej co prawda jeszcze daleka droga, ale trzeba przyznać, że dotychczasowa gra naszej kadry wygląda optymistycznie. Polska - USA 19:17