To nie było spotkanie dla ludzi o słabych nerwach. Polki toczyły bardzo zacięty bój z Chinkami. Było 29:29 i do końca pozostawała minuta i dziesięć sekund. Na 30 sekund przed końcem meczu Aleksandra Jarecka i Sihan Yu zanotowały jednoczesne trafienie. Zamiast 30:30, na tablicy wyników pojawił się rezultat 31:30 dla Polski. Nie wiadomo dlaczego to Biało-Czerwone dostały dodatkowy punkt. Polski cud w półtorej sekundy. Akcja na dogrywkę, a później olimpijski medal Kardynalny błąd sędziów mógł zabrać Polkom medal Jeszcze długo po meczu widać było w wynikach, że w tym momencie Jarecka w swojej walce prowadziła 6:5, ale po trafieniu Chinki na cztery sekundy przed końcem zmienił się na 5:6 i w całym meczu na 31:30 dla Chin. To mogło wprowadzić w błąd Jarecką. Nasza szpadzistka była bowiem przekonana, że prowadzi, więc starała się bronić wyniku. Kiedy jednak na tablicy zamiast remisu pojawiło się prowadzenie Chinek, zaczęło się zamieszanie. Sędziowie dość długo odtwarzali przebieg zdarzeń na planszy, ale ostatecznie ustalili, że prowadzenie Chinek jest jak najbardziej zasłużone. Do końca walki pozostawało 4,3 sek. - Na tablicy było 31:30 i Chinka zadała trafienie. Nagle się jednak okazało, że zamiast remisu, to rywalka prowadzi, a do końca walki pozostały cztery sekundy. Sędzina przyznała się do błędu i musiała wrócić do prawidłowego wyniku - dodał szkoleniowiec z Krakowa. Trzeba przyznać, że Jarecka - po błędzie sędziów - znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. - Ola myślała, że wygrywamy jednym trafieniem, dlatego nie atakowała. To trudna sytuacja, która się rzadko zdarza - mówiła Martyna Swatowska-Wenglarczyk. - Były takie nerwy, że myślałam, że to my prowadzimy. Nie zarejestrowałam tego, że jednak jest remis i że na tablicy wyników był błąd. Widać tak miało być - dodała Jarecka, która przecież niedawno wróciła do sportu po przerwie macierzyńskiej. To jednak nie zdeprymowało Polki. Na nieco ponad dwie sekundy przed końcem meczu doprowadziła do wyrównania i dogrywki. W niej to Polki miały priorytet. Chinki, by wygrać, musiały zatem zadać trafienie. Jarecka to wykorzystała i to ona zdobyła ten ostatni punkt. Za moment utonęła w objęciach koleżanek. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport