Damian Gołąb, Interia: Bardzo stresujesz się takimi rzeczami jak selekcja składu? Karol Kłos, środkowy reprezentacji Polski, mistrz świata i Europy: Chyba nie. Nie myślę o tym. Raczej staram się przetrwać treningi i każdy kolejny dzień. I cieszyć się nim, ile się da. Nie przeżywam tego jakoś bardzo. To przychodzi z wiekiem? - Dużo rzeczy przychodzi z wiekiem. Granie, poruszanie się na boisku, większa swoboda na parkiecie. Człowiek mniej przejmuje się pewnymi rzeczami, na które nie ma wpływu. Zauważyłem to po sobie, z wiekiem stając się dojrzalszym siatkarzem. Podzielność uwagi też rośnie? Widziałem, że ostatnio oglądałeś dwa mecze naraz. - Tak, oglądaliśmy. Śledzimy, jak idzie naszym dziewczynom. Pięknie grały. Szkoda, że nie udało się wejść do finału. Akurat byłem poza składem i mieliśmy odpalony mecz. Oglądałem więc i chłopaków z Kubą, i dziewczyny o brązowy medal. Czy to, że polskie siatkarki dołączyły do czołówki, znaczy coś dla waszej kadry? Może zainteresowanie i oczekiwania bardziej się rozłożą? - Chyba nie patrzymy pod tym kątem. Po prostu cieszymy się, że one też weszły na fajny poziom i miło się to ogląda. W wolnym czasie, kiedy lecą te mecze, też je sobie oglądamy. Można to śledzić i cieszyć się, że polska siatkówka jest naprawdę mocna - nie tylko męska, ale żeńska. Po cichu liczę dosyć mocno na jakiś medal dziewczyn. Myślę, że są w stanie sprawić niespodziankę na igrzyskach. Wy jesteście już blisko wysokiej, olimpijskiej formy? A może na tym etapie wcale nie powinniście być jeszcze blisko? - Nie wiem. To dobre pytanie do naszych trenerów. Mają statystyki, wykresy, monitorują każdy trening. To pytanie do nich, jak daleko jesteśmy od olimpijskiej formy. A jak ty się czujesz? - Że jeszcze jestem daleko (śmiech). Nie jest źle, ale zawsze mogłoby być lepiej. Wilfredo Leon opowiedział o meczu z Kubą. Nikola Grbić zadał mu pytanie Polski siatkarz przyznaje po latach. "Nie byłem gotowy na taki turniej" Przed igrzyskami w Tokio wypadłeś z kadry na igrzyska właściwie na ostatniej prostej. To był trudny czas? - Trudnym czasem było oglądanie igrzysk. Samo wypadnięcie z kadry? Trochę się z tym liczyłem. Oczywiście miałem nadzieję do samego końca, to był turniej Ligi Narodów w "bańce" w Rimini. Ale przyjąłem to "na klatę". Dzięki takim wydarzeniom, dzięki temu, że człowiek może coś takiego przeżyć, też staje się silniejszy. Pamiętam, że przeżywałem każdy mecz na igrzyskach. Oglądałem, śledziłem. Obejrzałem mecz z Francuzami. Na pewno to był trudny moment. Ale takie momenty hartują, są po to, by je przetrawić i cieszyć się ze swojego życia. Z drogi, jaka jest nam pisana. Ale nie miałeś tak, jak Piotr Nowakowski, który przyznał, że po zakończeniu kariery reprezentacyjnej wręcz nie mógł oglądać niektórych meczów kadry, tak było mu trudno? - Nie umiałbym tego zrobić. Znając chłopaków, grając z nimi wszystkimi, nie usiedziałbym. Na pewno wiedziałbym, o której godzinie grają, nie mógłbym sobie znaleźć miejsca. Nie potrafiłbym patrzeć w cyferki, wolałbym to po prostu zobaczyć. Wtedy jednak inaczej się to czuje. Ale na igrzyskach olimpijskich już byłeś w 2016 r. w Rio de Janeiro. Z perspektywy czasu, jak myślisz, co jest najważniejsze w ostatnich tygodniach przed igrzyskami? - Igrzyska dały mi do zrozumienia, że to zupełnie inny turniej niż wszystkie, jakie znamy. Ciężko się tam odnaleźć, panuje ogromny chaos, trudno znaleźć kawałek spokoju, miejsca dla siebie. Człowiek jest wystawiony na próbę. Na treningi w dziwnych godzinach, przejazdy. Trzeba być gotowym, że coś się "wykrzaczy", że będzie 40 minut na siłowni, a nie godzina. Trzeba się do tego dosyć mocno adaptować. A jak ja kojarzę? Kojarzę, że nie byłem gotowy na taki turniej, takie wydarzenie. Teraz czujesz się gotowy? - Myślę, że czułbym się gotowy. Wiedziałbym, z czym to się je. Jestem dojrzalszym siatkarzem. Bardzo dużo przeszedłem sportowo, życiowo. Myślę, że to byłby dobry czas, by pojechać i pograć na igrzyskach. Karol Kłos o mediach społecznościowych: Mam nadzieję, że trener tego nie widzi Myślę, że spora część kibiców, zwłaszcza tych, którzy śledzą social media, trzyma kciuki, byś znalazł się w kadrze na igrzyska. By w mediach społecznościowych nadal pojawiał się Twój "content kadrowy". - Chciałbym bardzo. Jeżeli byłaby taka okazja, na pewno bym coś wrzucił i pokazał wszystko od kuchni, jak to wygląda. W twoich social mediach często pojawiają się Kuba Kochanowski czy Tomek Fornal, także różni inni koledzy. Czy był ktoś, kto powiedział, by nie wrzucać filmików z jego udziałem do internetu? - Zdarzali się. Ale każdy szanuje swoją prywatność, nie każdy to czuje. U nas to wychodzi naturalnie, nie ma tak, że pytam chłopaków, czy mogę. Wiedzą jak ja żyję. Czasami, kiedy uważam, że coś jest kontrowersyjne lub może być źle zrozumiane, albo mogę postawić kogoś w złym świetle, staram się zapytać i uszanować decyzję. Ale kiedy wrzucam normalne rzeczy, chłopaki raczej nie mają z tym problemu. A trener? - Nie, trener chyba za bardzo nie uczestniczy w mediach społecznościowych, więc mam nadzieję, że tego wszystkiego nie widzi. Przed grą przed polskimi kibicami dreszczyk emocji jest duży? Nie wystąpiłeś w sparingach w Polsce, którymi reprezentacja zaczynała sezon. - Na pewno. Pojeździliśmy trochę po świecie i jednak tu jest najfajniej. Jak przychodzą ludzie na sparingi, pełna hala, to jest naprawdę fantastyczne przeżycie. Na takie mecze się czeka. Widzieliśmy, jak jest w innych halach, graliśmy przy dużo mniejszej publiczności. Czekamy, ja czekam. To będzie święto siatkówki. W Polsce, przy pełnej hali - a ta może pomieścić naprawdę dużo ludzi - zawsze gra się fajnie. Rozmawiał Damian Gołąb Polscy siatkarze poznali rywali na igrzyskach. Dwie potęgi już na początek