Najpierw Piotr Kuczera, później Beata Pacut-Kłoczko - to były dwie ostatnie polskie szanse na olimpijski medal w Paryżu. A czekamy na niego już blisko 30 lat. Reprezentanci Polski byli faworytami w swoich pierwszych potyczkach, ale już w kolejnych - niekoniecznie. Paryż zaś dostarczył już polskim fanom tej dyscypliny przykrej niespodzianki. Taką była porażka już w 1/8 finału Angeliki Szymańskiej, choć uległa późniejszej wicemistrzyni olimpijskiej. Piotr Kuczera na tatami. Aktywny, pewny swego. Koniec po 192 sekundach Piotr Kuczera rywalizuje w wadze 100 kg, Polak jest dwukrotnym medalistą mistrzostw Europy, ma za sobą jeden olimpijski start. Trzy lata temu w Tokio od razu wpadł jednak na Gruzina Łaszę Bekauriego, który później wygrał całe zmagania i stanął na najwyższym stopniu podium. W 1/16 finału rybniczanin wpadł na Chilijczyka Thomasa Briceno, który też ma olimpijskie doświadczenia, ale sprzed ośmiu lat. W Rio de Janeiro też nie zawojował świata. I podobnie stało się w Paryżu. Polak wygrał przez ippon w czwartej minucie. Od początku był wyraźnie lepszy, rywal tylko blokował jego próby ataków. Kuczera szukał swoich szans, starał się posłać rywala na tatami, szukał różnych kombinacji. Chilijczyk w końcu dostał karę shido, już na początku drugiej minuty ich walki, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na jego postawę. Nie miał pomysłu, jak "dobrać się" do naszego reprezentanta. Druga kara shido dla Briceno, tuż przed końcem trzeciej minuty, w końcu jednak ruszyła judokę z Ameryki Południowej. Sprawiła, że spróbował jakiegoś ataku. I od razu spotkał się z reakcją. Piękna akcja, rzut przez plecy za jedno ramię - i było sprawie. Ippon - to mógł być jedyny werdykt sędziów. Polak zanotował więc przetarcie, później czekało go już starcie znacznie trudniejsze. Z Azerem Zielimem Kocojewem, tegorocznym mistrzem świata z Abu Zabi. Walka o ćwierćfinał z mistrzem świata. Też nie potrwała długo, trzymanie i nagły koniec Jeśli ktoś myślał, że Polak zaskoczy rankingową jedynkę na świecie, aktualnego mistrza globu z Abu Zabi, to szybko musiał skonfrontować rzeczywistość z marzeniami. Teraz to Kuczera tylko się bronił, przeszkadzał, po 78 sekundach dostał karę shido, za pasywność. A po kolejnych 20 sekundach już leżał na macie, choć i tak akcję Azera oceniono "tylko" na waza-ari. Mistrz świata przeszedł jednak do trzymania, nie pozwolił Polakowi nic zrobić i po 10 sekundach był ostateczny koniec. Drugie waza-ari oznaczało już ippon. Porażka zaś w 1/8 finału oznacza, że to już koniec. Kuczera nie wystąpi nawet w repasażach.