Jakub Żelepień, Interia: Będzie pan po raz drugi z rzędu chorążym polskiej reprezentacji. To ewenement. Jak pan na to patrzy? Maciej Lepiato, chorąży reprezentacji Polski na igrzyskach paralimpijskich, skoczek wzwyż: Ogromna nobilitacja. Myślę, że to ewenement nie tylko na skalę polską, ale i światową. Cieszę się, że w ten sposób docenia się moje dokonania. W przyszłym roku będę świętować jubileusz 20-lecia w zawodowym sporcie. Szmat czasu. Zleciało bardzo szybko. To, co robię, jest autentyczne i jakościowe, jak widać - broni się. Jako chorąży czuję ogromną odpowiedzialność, pełnię rolę nieoficjalnego kapitana. Wiem, że muszę dawać przykład. Nie tylko w aspekcie sportowym. Ależ zwrot akcji, zmiana medalistki igrzysk. Wszystko po werdykcie Trybunału Zgadza się, zwłaszcza że moja konkurencja zaplanowana jest pod koniec igrzysk. Mam więc nadzieję, że będę dawał przykład postawą okołosportową. Będę wspierał i kibicował wszystkim naszym zawodnikom, w każdej chwili jestem dla nich dostępny. Jeśli ktoś z mniej doświadczonych sportowców będzie potrzebował porady czy pomocy, będę dla niego. Czym pan - swoim zdaniem - zasłużył na pełnienie roli chorążego na dwóch z rzędu igrzyskach? Myślę, że chodzi o całokształt. I o moje osiągnięcia sportowe, i o to, jaki jestem na co dzień. Dostaję pozytywny feedback, gdy udzielam wywiadów, biorę udział w akcjach marketingowych albo opowiadam o sporcie paralimpijskim w różnych miejscach. Czuje się pan ambasadorem sportu paralimpijskiego? Tak. Cieszy mnie ta funkcja. Doceniam też ogrom wsparcia i zaufania ze strony związku. Kiedy doznałem poważnej kontuzji, natychmiast zadzwonił do mnie prezes i powiedział, że będę otoczony najlepszą opieką. Usłyszałem, że jestem wizytówką sportu paralimpijskiego w Polsce i muszę być postawiony na nogi. Takie słowa dają olbrzymiego kopa motywacyjnego. Po kontuzji nie ma już śladu? Fizycznie nie odczuwam żadnego bólu czy dyskomfortu. Wszystko zostało wyleczone. Niestety nie wróciłem natomiast już do takiej formy, jak przed urazem. To już nie ta sama stopa, nie to samo ścięgno achillesa. Chociaż akurat w tym roku wyniki napawają optymizmem... Cel na Paryż jest zatem jednoznaczny? Złoto? Wraz z moją psycholożką określiłem sobie ten cel - chcę być zadowolony po swoim starcie na igrzyskach. Jakie to da miejsce, to jest na razie sprawa drugorzędna. Nie oszukujmy się jednak - jeśli ja będę zadowolony ze swojego skoku, to druga sprawa rozwiąże się sama. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia