Czekaliśmy na ten medal od 2008 roku, gdy w Pekinie na podium stanęli szpadziści, choć większe nadzieje wiązano wtedy ze świetną drużyną florecistek. Polki zostały wówczas zatrzymane przez niżej notowane Amerykanki, teraz szpadzistki uratowały się w podobnym spotkaniu. Wygrały w ćwierćfinale z USA zaciętą końcówkę, nie dały rady jednak zrobić tego samego w meczu o finał z Francuzkami. Został więc mecz o brąz, z Chinkami, które zostały zdemolowane w półfinale przez Włoszki. Zaczęło się dobrze dla Polski, problemy przyszły w starciu byłej mistrzyni olimpijskiej Polki zaczęły to starcie tak jak mecz z Francją, Aleksandra Jarecka znów wyprowadziła Biało-Czerwone na prowadzenie, pokonała mistrzynię olimpijską sprzed trzech lat Yiwen Sun. Różnica była taka, że Martyna Swatowska-Wenglarczyk była w stanie to utrzymać, a niecałej sekundy zabrakło, by nawet je powiększyła. Polki były niezwykle czuje, po 1/3 całego meczu wciąż miały dwupunktowe prowadzenie. To niewiele, ale powala jednak na komfort oczekiwania na ruch rywalek. I Swatowska-Wenglarczyk czekała na ruchy Sun w swojej drugiej walce, cofała się niemal na koniec planszy. Niepotrzebnie, bo rywalce taki styl odpowiadał. To Chinka zdobyła pięć punktów z rzędu, z 11:9 zrobiło się 11:14. Znów, w trzecim kolejnym meczu miała olbrzymie problemy w swoich dwóch pierwszych pojedynkach. Teraz to Polki musiały gonić, traciły po czwartej walce dwa punkty. To odrabianie strat było powolne, Jareckiej udało się odzyskać jedno oczko, Knapik-Miazdze zaś w połowie walki drugie. Ale później nadziała się na puntę Sihan Yu, po sześciu walkach Azjatki wygrywały 18:17. Remis, dwie walki do końca. Kolejny dramat z udziałem polskich szpadzistek. Gdy walczą, nie ma nudy Ostatnią rundę zaczynała Swatowska-Wenglarczyk, w poprzednich meczach właśnie to końcowe starcia miała najlepsze. Teraz zaś trafiła na najsłabszą z Chinek, w teorii, Nou Yu. Przez ponad dwie minuty niewiele się na planszy się nie działo, obie zobaczyły po czerwonej kartce za pasywność. Aż w końcu Polce udało się zmylić rywalkę, wyrównała na 20:20. Zostały dwie walki. Sześć minut do wielkiego szczęścia i drugiego polskiego medal w Paryżu. Sytuacja nie zmieniła się po kolejnym starciu Knapik-Miazgi z Sun, obie trafiały się tylko jednocześnie, aż pięć razy. Czujne, skoncentrowane, nie podejmujące większego ryzyka. Biało-Czerwone miały mentalną przewagę, do boju ruszyła Aleksandra Jarecka, która dwa swoje pojedynki wygrała. A jej rywalka, Sihan Yu, oba zremisowała. Potrzebowaliśmy jeszcze jednego zwycięstwa, tego ostatniego. I 28-letnia krakowianka miała je odnieść, pokonać Sihan Yu. Mimo że po 50 sekundach jako pierwsza została trafiona, gdy rywalka zablokowała jej klingę. I mimo, że za chwilę stało się to po raz kolejny. Dwa punkty straty? Minęło 20 sekund i znów był remis. A 80 sekund przed końcem to jej atak dał Polsce prowadzenie 29:28. Jarecka ostatecznie tę wojnę nerwów... zremisowała. Na 4 sekundy przed końcem to Yu trafiła. Mało tego, doszło do skandalicznej sytuacji, w której tablica wyników pokazywała, że Polska miała przed tą akcją 31 punktów, a Chiny - 30. To był błąd, powinno być 30:30. Polska przegrywała więc 30:31, Jareckiej zostały cztery sekundy. Ruszyła, trafiła, na niecałe trzy sekundy przed końcem. Było 31:31, decydowała dogrywka. Do złotego trafienia, które koniecznie musiała zadać Chinka, bo to nie ona wylosowała priorytet. Ale nie zadała, dokonała tego Polka! W ten sposób, po wielkim horrorze, Polska zdobyła swój drugi medal na igrzyskach w Paryżu. Polska - Chiny 32:31 Aleksandra Jarecka - Yiwen Sun 2:0 (2:0)Martyna Swatowska-Wenglarczyk - Sihan Yu 4:4 (6:4)Renata Knapik-Miazga - Nuo Xu 3:3 (9:7)Martyna Swatowska-Wenglarczyk - Yiwen Sun 3:7 (12:14)Aleksandra Jarecka - Nuo Xu 3:2 (15:16)Renata Knapik-Miazga - Sihan Yu 2:2 (17:18)Martyna Swatowska-Wenglarczyk - Nou Yu 3:2 (20:20)Renata Knapik-Miazga - Yiwen Sun 5:5 (25:25)Aleksndra Jarecka - Sihan Yu 7:6 (32:31)