To historia jak z filmu. Ale pan Cezary zrobił wiele, by nie była to tandetna produkcja, ale zaskakujący film akcji. - Przyjechałem na ceremonię otwarcia, ale moim głównym celem były starty Dominiki dwa dni później. Jednak już od miesiąca planowałem oświadczyny, ale plan był tajny - opowiada Interii pan Cezary. - Tajny? To była pełna konspira, bo teraz się dowiaduję, że cała chmara ludzi o tym wiedziała - dodaje z uśmiechem pani Dominika. Pan Cezary najpierw wpadł na pomysł, by oświadczyć się na basenie. - Trener Dominiki powiedział, że OK, byleby to nie wybiło Dominiki z rytmu. Stwierdziłem więc, że lepiej zmienić plan. Wiedziałem jednak, że to musi być coś bardziej szalonego niż np. Wieża Eiffla, gdzie oświadcza się wiele osób - zaznacza pan Cezary. - No tak, Wieża Eiffla byłaby oklepana - dodaje jego wybranka. W końcu para wybrała się razem do Luwru. - I akurat tak się złożyło, że miałem przy sobie pierścionek. Weszliśmy do środka, a Dominika akurat oddaliła się, by o coś tam dopytać. Wtedy powiedziałem przyszłym teściom, że to teraz, że nadszedł ten moment. Ustawiliśmy się więc w kolejce do Mona Lisy - nie oszukujmy się, że to najbardziej rozpoznawalny obraz na świecie. Swoje musieliśmy odstać, ale tata Dominiki był już przygotowany, a mama stała za nami z przygotowanym telefonem - wspomina pan Cezary. Pani Dominika: - A ja w tym czasie tamowałam ruch. Chcieli nas wszyscy przesuwać, ale ich nie dopuściłam, choć nie wiedziałem, co się święci. W pewnym momencie pan Cezary wszedł za barierkę. - To była wyjątkowa chwila. Wszyscy nam gratulowali, bili brawo, brali autografy. Odbiór był ciepły, ani przez moment nie poczuliśmy się, że zrobiliśmy coś nie tak. Żadnych negatywnych emocji. I szczerze? Niewiele z tego Luwru pamiętam - dodaje pani Dominika. Teraz przed narzeczonymi kolejny krok, czyli ślub. Daty jednak jeszcze nie ustalili. - Na razie wiem tylko tyle, że pierścionki wybiorę ja. To już na pewno będzie moja decyzja - zapewnia polska pływaczka. Z Paryża Piotr Jawor