Delikatne nerwy są? - (śmiech). Skąd ty bierzesz ten luz? - Ciężko powiedzieć. Może dlatego, że w sportach walki jestem od dzieciństwa? Gdy miałam sześć lat, to trenowałam karate i zaliczyłam mnóstwo walk. Nie boję się, że teraz czeka mnie walka z doświadczoną zawodniczką, i że będą w niej "underdogiem". Wiedziałam, że tu w Paryżu tak będzie. Że nikt mnie tu nie zna, że jestem skreślana. A ja powiedziałam, że przywiozę medal i tak też się stanie. A teraz idę po złoto. Twój trener mówi, że ta pozycja "underdoga" to ci nawet pasuje. - Na pewno mi to nie przeszkadza (śmiech). Zdobyłaś medal dla polskiego boksu po 32 latach. - Pierwszym marzeniem była kwalifikacja i wtedy powiedziałam sobie, że czas dokończyć sprawy i zdobyć medal. No i tak się stało. Nie czułam jednak żadnej presji. Ja nawet nie czuję, że jestem na igrzyskach. Dopiero jak jestem na sali, to dociera do mnie, że wkrótce będzie walka. Walka półfinałowa odbędzie się się na Roland Garros. Masz już jakieś doświadczenie w walach na takich obiektach? - Chyba nie, to będzie największa arena, na jakiej wystąpię. I jestem zadowolona, bo lubię duże stadiony i lubię, gdy coś się dzieje, gdy jest dużo kibiców. To będzie mnie jeszcze niosło. Dzięki twojemu medalowi boks może stać się popularniejszy wśród kobiet. - Kobiety mogą boksować i idzie nam to świetnie. Nasz boks jest naprawdę mocny, liczymy się w świecie. Ludzie się dziwią, że trenujesz boks? - Tak. Gdy gdzieś jedziemy w Polskę i słyszymy pytania, co trenujemy, to od razu następuje zdziwienie i zaczynają się pytania, czy się nie boimy. No to wtedy mówimy, że trenujemy szachy (śmiech). Twój boks jest oparty przede wszystkim na świetnej pracy nóg. Z tym się człowiek rodzi, czy trzeba to wytrenować. - Jedno i drugie. Dużo trenujemy, wykonujemy wiele ćwiczeń, by ta praca na nogach właśnie tak wyglądała. Dobrze tańczysz? - Zobaczymy po igrzyskach (śmiech). Masz dopiero 20 lat. Zastanawiasz się, gdzie jest sufit twoich możliwości? - Czy ja wiem... "Mistrzyni olimpijska" - to brzmiałoby dobrze (śmiech). Rozmawiał w Paryżu Piotr Jawor