Piotr Jawor: Ze startu na pewno nie możesz być zadowolony. Oliwier Wdowik: - Czuję się bardzo źle. Nastawiałem się na rekord życiowy, ale nie udało się. Kolejny raz kontuzja pokrzyżowała mi plany. Dlatego też ubolewam nad komentarzem mojego biegu. To nie jest tak, że nie chciało mi się biec, albo że jak zostałem z tyłu, to odpuściłem. Te słowa mnie zabolały i teraz ludzie mogą nie wiedzieć, że to wszystko przez kontuzję. Na drugim - trzecim kroku miałem bolesny skurcz, później kolejny i już wiedziałem, że biegu nie ukończę. Nie chcę usprawiedliwiać swojego startu, ale rzucanie aluzji jest niepotrzebne. To już twoja piąta kontuzja w tym sezonie. Sporo tego. - Tak, w tej sytuacji już sama kwalifikacja na igrzyska była dla mnie wielkim wynikiem, bo ostatnie dwa lata męczyłem się z kontuzjami. Powiedziałem sobie, że ten Paryż jest dla mnie dawką motywacji na przyszłość. Bardzo się cieszyłem z możliwości występu na igrzyskach, ale skończyło się tak, że do wspomnień z Paryża nie będę chciał wracać. To dla mnie trudny okres, bo byłem przygotowany na fajne bieganie. Ale sprint ma to do siebie, że często zdarzają się kontuzje i po raz kolejny padło na mnie. Pięć kontuzji w sezonie to bardzo dużo. Zastanawiasz się, z czego to wynika? - Coś jest nie tak w kontekście zapobiegania kontuzjom. Doleczam je, ale pojawiają się nowe. Na pewno wpływ mają zmiany cyklu treningowego, w tym roku od marca jestem w ciągłym gazie. Coś jest nie tak, ale nie wiem, czy ze mną, czy z podejściem do treningu. Problem zawsze pojawia się tydzień lub dwa przed startem, a to najgorszy moment, bo właśnie wtedy na ogół biega się najszybciej. Co dalej? - Obiecuję, że doprowadzę zdrowie do ładu i nawiążę walką z czołówką europejską, a nawet światową. Ale w tym roku mam dużo pecha, chyba jakieś fatum nade mną ciąży. Inna sprawa, że wybrał pan sobie trudną dyscyplinę, w której dominują zawodnicy czarnoskórzy. - Ale ja nie muszę biegać 9,80. Moim celem jest pobić rekord Polski, czyli bieg poniżej 10 sekund. Taki wynik dałby możliwość wygrywania mistrzostw Europy i to jest mój cel. Wiem, że sprint jest bardzo trudny, ale to chyba bardziej on mnie wybrał niż ja jego. Jak nie będę widział w sobie potencjału, to mogę szukać szczęścia np. w biegach na 400 m, bo kiedyś biegałem dłuższe dystanse. Na razie jednak czuję, że mogę pobiec poniżej 10 sekund. Na ten moment nie chcę już płakać nad tym Paryżem, bo igrzyska dały mi motywację i radość z biegania. Sam występ ma pobudzić we mnie chęć do biegania, chcę się nakręcać na kolejne lata. Rozmawiał w Paryżu Piotr Jawor