Mateusz Rudyk jest brązowym medalistą mistrzostw świata w kolarstwie torowym z 2019 roku, z kolei podczas ostatnich mistrzostw Europy sięgnął po dwa srebra - w sprincie i keirinie. Nic więc dziwnego, że z jego występem na igrzyskach olimpijskich w Paryżu polscy kibice wiążą duże nadzieje. Tym bardziej, że francuski "L'Equipe" przed startem najważniejszej imprezy czterolecia umieścił jego nazwisko na liście kandydatów do medalu. O 29-latku stało się ponownie głośno na krótko przed startem igrzysk - w dniu oficjalnej inauguracji imprezy media obiegła informacja, że Rudyk znalazł się na liście zawieszonych przez Międzynarodową Unię Kolarską. Powód? Wykrycie u zawodnika insuliny, którą ten stosuje, ponieważ choruje na cukrzycę. Szybko okazało się, że kolarz nie miał przedłużonej zgody na stosowanie leków, ale sprawę na szczęście szybko wyjaśniono i 31 lipca stało się jasne, że medalista mistrzostw świata pojedzie do Paryża. "Informujemy, że zawodnik Kadry Narodowej w konkurencjach sprinterskich Mateusz Rudyk został dopuszczony przez Międzynarodową Unię Kolarską do rywalizacji bez podejrzeń o stosowanie niedozwolonych środków" - przekazał wówczas Polski Związek Kolarski. Fantastyczna Maria Andrejczyk. Wyszła raz, to był koniec. Rekord sezonu Paryż 2024, kolarstwo torowe. Mateusz Rudyk już po pierwszym starcie Polak mógł więc kontynuować przygotowania do najważniejszej imprezy czterolecia, a do startów przystąpił 7 sierpnia, kiedy to rozpoczęły się kwalifikacje w sprincie. Do walki o awans w miejscowości Montigny-le-Bretonneux znajdującej się nieopodal Paryża stanęło łącznie 30 kolarzy i aż 24 z nich gwarantowało sobie udział w kolejnej rundzie zmagań. A to oznaczało, że trzeba było mocno się "postarać", by nie znaleźć się w 1/32 finału. Faworyci nie zamierzali jednak odpuszczać, ponieważ czas uzyskany w kwalifikacjach decydował o rozstawieniu w kolejnych rundach. Podobnie jak rywale, Rudyk najpierw spokojnie przejechał 3,5 okrążenia, a następnie na odcinku 200 metrów walczył o jak najlepszy wynik. I uzyskał czas 9.416, który dał mu pewny awans i nowy rekord Polski, ale nie jest dobrym prognostykiem przed kolejnymi startami. Tym bardziej, że już z pierwszym startem Polaka wiązano duże nadzieje. Poważny sygnał rywalom wysłał jako pierwszy Matthew Richardson, który startował tuż przed Rudykiem. Australijczyk osiągnął czas 9.091 s, bijąc tym samym rekord świata. Kilka minut później z czasem 9.088 jego wyczyn pobił Harrie Lavreysen z Holandii, który tym samym wygrał kwalifikacje. Mateusz Rudyk został sklasyfikowany na 11. pozycji, a w 1/32 finału zmierzy się z przedstawicielem gospodarzy, Ryanem Helalem. Wyścig 1/32 finału z udziałem Rudyka odbędzie się już o godz. 14:30. W razie kolejnych awansów Polak pojedzie jeszcze dzisiaj w 1/16 finału (17:30) oraz 1/8 finału (19:38). Paryż wreszcie złoty dla Polski. Historyczny sukces, Aleksandra Mirosław mistrzynią olimpijską