Igrzyska olimpijskie w Paryżu rozpoczęły się od bardzo polaryzującej ceremonii zorganizowanej na sześciokilometrowym odcinku Sekwany. O tym pomyśle Francuzów mówiło się jeszcze bardzo długo. Polska barka zaprezentowała się podczas tego wydarzenia w bardzo dobrym stylu, ale nie wszyscy wierzyli w to, że równie dobrze może być z polskimi sportowcami, którzy przyjechali walczyć na igrzyska olimpijskie o kolejne medale dla naszego kraju. Echa porażki Polki. Kucharski nie wytrzymał. "Jest Pan obrzydliwym człowiekiem" Prognozy ekspertów mówiły, że Biało-Czerwoni mają wrócić z Paryża z dorobkiem rzędu dziesięciu - trzynastu medali. Niewielu z nich podejrzewało pewnie, że nasi reprezentanci tak dobrze rozpoczną rywalizację o kolejne olimpijskie krążki w naszej historii. Tak dobrze nie było od 20 lat. Jeszcze Świątek i siatkarze Worek z medalami otworzyła w niedzielny wczesny wieczór Klaudia Zwolińska, która była jedną z tą olimpijek, które przed igrzyskami typowano do zdobycia jakiegoś krążka. Nasza kajakarka została wicemistrzynią olimpijską w kajakarstwie slalomowym pań w kategorii K1. Sześć punktów kary, a dziś grają o awans. Nawet to ich nie zatrzymało Dwa dni później do Zwolińskiej dołączyły polskie szpadzistki, które w drużynowej rywalizacji sięgnęły po brązowe medale. Dzień później drogą szpadzistek poszła polska czwórka podwójna, która również stanęła na najniższym stopniu podium, idąc drogą "Dominatorów" sprzed lat. Po pięciu dniach Biało-Czerwoni mają więc na koncie trzy medale, co według wyliczeń Adama Bucholza jest najlepszym wynikiem od igrzysk olimpijskich w Atenach w 2004 roku. Trzeba jednak pamiętać, że nasze największe medalowe szanse wciąż czekają na swoje największe mecze. Mowa rzecz jasna, choćby o siatkarzach, którzy już zameldowali się w ćwierćfinale, czy Idze Świątek, która może sobie niebawem zapewnić awans do strefy medalowej.